- Rzeczywiście, od wiosny w odpływie ze szpitala ujawnialiśmy rzeczy, których tam być nie powinno. To były odpady medyczne takie jak igły czy strzykawki, ale też ręczniki - potwierdza Grzegorz Gajewski, wiceprezes PGKiM w Opatowie. Według niego pracownicy przedsiębiorstwa przyjeżdżali z interwencją do szpitala średnio raz na miesiąc. - Ostatni raz byliśmy 27 sierpnia, wcześniej - 23 lipca - podaje Gajewski.
W myśl przepisów, szpital czy przychodnia musi mieć podpisaną umowę na utylizację odpadów medycznych. Ponieważ są one niebezpieczne, może je odbierać jedynie uprawniona do tego firma.
- Nie ma co ukrywać, nie występowaliśmy nigdzie z tym problemem. Zwracaliśmy jedynie uwagę pracownikom szpitala i prosiliśmy, żeby znaleźli rozwiązanie. Woleliśmy to załatwić we własnym, lokalnym kręgu - tłumaczy Gajewski.