W walce z chorobą pomogli dziecku także Czytelnicy "Super Expressu". Zebrali 42 tys. zł na operację w niemieckiej klinice.
- Aż boję się pomyśleć, że dziś Igorka mogłoby nie być z nami - mówi Albert Bartosz (41 l.), ojciec chłopca. - Kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie synka, trzeba było działać szybko. Rozpoczęła się walka z czasem...
Patrz też: Zgorzelec. 25-letnia Katarzyna P. wyznaje: ZAPŁODNIŁAM się sama strzykawką
Pierwsze informacje lekarzy brzmiały jak wyrok. Okazało się, że Igor ma złośliwego raka ucha wewnętrznego. Nowotwór rozrastał się szybko i zaatakował mózg dziecka. Na początku lekarze próbowali chemioterapii i naświetlań. Ta terapia jednak nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Jedyną nadzieją była operacja w klinice w Niemczech. Problem w tym, że taki zabieg jest bardzo kosztowny. A rodzice Igorka do zamożnych nie należą.
I tu właśnie pomocna okazała się ofiarność Czytelników "Super Expressu". Szybko zebrali pieniądze i chłopiec wyjechał do Niemiec.
Operacja się udała. Igorek żyje. A jego rodzice postanowili teraz pomagać innym chorym dzieciom. Chcą w ten sposób spłacić dług wdzięczności, jaki zaciągnęli, by ratować syna. - Dziękujemy wszystkim za to, co dla nas zrobili - mówią.W Dzień Dziecka Igorek dostał też prezent od "Super Expressu". To książka o znamiennym tytule "Każdy ma swojego Anioła". Kto jak kto, ale chłopiec swego Anioła ma na pewno.