Luty 2011 rok - na wtedy Teresa Stochel umówiła się z Jolantą Szymanek-Deresz, koleżanką z kortów tenisowych, na zdobycie największej góry Afryki. Zdarzył się jednak Smoleńsk. Teresa Stochel wyruszyła więc na wyprawę razem z synem Tomkiem. Ona na szczyt nie dotarła, był tam jednak syn i to on zostawił na górze zdjęcie Jolanty Szymanek-Deresz. - Jola zawsze dotrzymywała słowa, dlatego byłam jej winna tę eskapadę - powiedziała na portalu Tenisklub.pl Teresa Stochel.
- Trzeba dokończyć dzieło zmarłego - podobnie sprawę pojmują inni: osierocone po Smoleńsku żony, mężowie, matki, dzieci, sąsiedzi, znajomi, ale też zupełnie obcy.
Dokończył dzieło ojca
Jakub Płażyński (28 l.), najstarszy syn byłego marszałka Sejmu Macieja Płażyńskiego (52 l.), wprawia się właśnie w zawód adwokata i kończy, co rozpoczął ojciec. Były marszałek przygotował projekt ustawy, która ma pomóc w powrocie do Polski osobom deportowanym lub zesłanym w głąb byłego ZSRR. Nie zdążył jednak złożyć projektu w Sejmie. Zrobił to za niego Jakub. Wcześniej musiał jednak zebrać pod projektem co najmniej 100 tys. podpisów. - To był burzliwy czas - wspomina. - Nagle wokół mnie wyrosło wielu ludzi, którzy bezinteresownie pomagali zbierać podpisy. Solidarność, Naczelna Rada Adwokacka, harcerze ZHR... Kibice ukochanej przez ojca Lechii Gdańsk, Śląska Wrocław, a także warszawskiej Legii. Dzięki nim i wielu, wielu innym udało nam się zebrać 215 tysięcy podpisów - mówi Płażyński junior. Projektem ustawy zajmują się teraz komisje sejmowe.
Wiele wskazuje na to, że przetrwa także dzieło b. ministra obrony narodowej Jerzego Szmajdzińskiego (58 l.). Przez długie lata razem z żoną Małgorzatą i przyjaciółmi organizował bale charytatywne, a zebrane pieniądze przeznaczał na stypendia dla uczniów. Po "Smoleńsku" przyjaciele wiedzieli bez namysłu: bale będą najlepszym sposobem na uczczenie pamięci Jurka. - W 2011 r. nie mieliśmy jeszcze odwagi się bawić. Wciąż była w nas żałoba. W tym roku urządziliśmy jednak bal i zebraliśmy prawie 45 tys. zł na stypendia dla uczniów z Jeleniej Góry - mówi Andrzej Dobrowolski (58 l.), przyjaciel ze studiów Jerzego Szmajdzińskiego i prezes fundacji jego imienia. Na pomysł jej utworzenia wpadli koledzy ze studiów we Wrocławiu.
Okulary Jarugi-Nowackiej i stypendia Gęsickiej
Kontynuowanie dzieł swoich imienników zapowiadają m.in. fundacje imienia Izabeli Jarugi-Nowackiej (60 l.) i Grzegorza Dolniaka (50 l.). Ich założyciele kierują nimi tak, by ludzie pamiętali o ich bliskich nie tylko dlatego, że zginęli w Smoleńsku. Każdy miał przecież pasje, plany, marzenia, cel w życiu. Pierwsza fundacja skupia się więc na tym, z czego znana była Izabela Jaruga-Nowacka, która sama o sobie mówiła: polityczka, ministra, wicepremierka. Fundacja działa na rzecz równouprawnienia kobiet, państwa neutralnie światopoglądowego, praw mniejszości seksualnych i wyrównywania szans edukacyjnych. Fundację ustanowił w 2011 roku mąż zmarłej polityczki Jerzy Paweł Nowacki (65 l.). W tym roku nagrodę fundacji - Okulary Równości - otrzymali m.in. posłanka Anna Grodzka (58 l.) i literatka Maria Czubaszek (73 l.).
Z kolei sędzia Barbara Dolniak i jej córka prawniczka Patrycja mimo nawału pracy zaczęły pomagać młodym sportowcom. - Uznałyśmy, że będzie to najlepsza forma kontynuacji działań mojego męża Grzegorza Dolniaka. Bardzo cenił sobie kontakt z dziećmi i młodzieżą. Lubił sport - był zawodnikiem drużyny siatkarskiej. Gorąco kibicował zespołowi z Będzina - tłumaczy Barbara Dolniak.
Powstały też fundusze stypendialne. W ubiegłym roku przyznano po raz pierwszy stypendia im. Grażyny Gęsickiej (59 l.), b. minister rozwoju regionalnego. 10 osób otrzymało jednorazowo po tysiąc zł. W prace zaangażowała się Klara Drewnik, córka tragicznie zmarłej posłanki. Na stypendia mogą liczyć też najlepsi studenci Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Stypendium, któremu patronuje najmłodsza stewardesa w tupolewie - Monika Moniuszko (25 l.), ufundowała m.in. firma General Electric Polska i Instytut Lotnictwa.
Szpital dla ludzi w śpiączce
Z piękną inicjatywą wystąpiła m.in. Joanna Racewicz (39 l.), której mąż - oficer BOR Paweł Janeczek (37 l.), zginął w smoleńskiej katastrofie. Rozpoczęła ona starania o powstanie specjalistycznej kliniki zajmującej się pomocą pacjentom znajdującym się w śpiączkach mózgowych. Nowoczesne centrum ma powstać przy szpitalu uniwersyteckim w Olsztynie. Symboliczna nazwa placówki będzie nawiązywać do nadziei, którą po starcie prezydenckiego Tu-154 żyli bliscy ofiar, a którą ciągle żyją rodziny osób w śpiączce. Klinika ma się nazywać "Powrót". Niestety, urzeczywistnienie pomysłu przychodzi na razie z oporem. Brakuje po prostu pieniędzy, brak jest też wsparcia rządu. - Samym duchem nie da się zbudować nowoczesnej kliniki - mówi były wiceminister zdrowia, a dziś dyr. szpitala uniwersyteckiego w Olsztynie prof. Wojciech Maksymowicz (57 l.). Z planów jednak nie rezygnuje. - Nie dziś, nie jutro, ale klinika powstanie. Będzie to miejsce unikalne w Polsce, w zasadzie nie ma u nas ośrodka wyspecjalizowanego w leczeniu pacjentów w stanie śpiączki. Jeśli nie zdołamy stworzyć kliniki na 15 osób, to zrobimy na 5 - mówi profesor.
Dbają o dobre imię prezydenta
Stypendia, fundacje, budowa kliniki to część spuścizny po ofiarach katastrofy tupolewa. Inną formą upamiętnienia ofiar, wśród nich prezydenta Lecha Kaczyńskiego (61 l.), są stowarzyszenia zrzeszające bliskich ideowo ludzi. Maciej Łopiński, b. szef gabinetu prezydenta, jest np. współzałożycielem Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego. Działa w nim wielu bliskich współpracowników śp. prezydenta. Oprócz organizacji seminariów, spotkań, wypowiadania opinii na ważne problemy ruch ma też za zadanie ochronę "dobrego imienia i dziedzictwa" tragicznie zmarłego prezydenta. Według "Rzeczpospolitej" zespół, który powstał dzięki zaangażowaniu Anny Fotygi, ma "podejmować kroki prawne wobec osób, które będą bezcześcić pamięć Lecha Kaczyńskiego". Prężnie działa też Instytut Polska Racja Stanu 2010 im. prof. Lecha Kaczyńskiego. Tworzą go m.in. naukowcy z Uniwersytetu Gdańskiego, Politechniki Gdańskiej oraz Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - Chcemy rozmawiać. O wszystkim i ze wszystkimi. Aby skutecznie zmieniać Polskę, musimy stawiać na rozwój intelektualny i gospodarczy naszych obywateli. Dotychczas rozmawiano np. o energetyce jądrowej, o służbach specjalnych, o emeryturach z młodymi ludźmi.
Andrzej Antosik
Dziennikarz "Super Expressu"