Jarosław Kaczyński działa czynnie w polityce. Szefuje swojej partii, planuje też start w najbliższych wyborach prezydenckich. Wciąż jednak nie może otrząsnąć się po ogromnej stracie, jakiej doznał 10 kwietnia 2010 roku, kiedy to w katastrofie rządowego Tu-154 M zginęło 96 wybitnych Polaków, w tym prezydent Lech Kaczyński.
- Trzeba mieć brata bliźniaka, żeby wiedzieć, co to znaczy stracić brata bliźniaka. Jeśli ktoś nie ma, a większość z nas nie ma, to pewnie nie potrafi tego zrozumieć - stwierdził prezes PiS w TVN24 pl. Wyznał też ze smutkiem, że na zawsze pozostanie w żałobie.
- Strata brata bliźniaka jest bólem, który czuje się przez całe życie. Może, gdybym był młodszy, to po latach nauczyłbym się z tym żyć, ale w drugiej części życia tego bólu nigdy już nie przestanę czuć - powiedział.
Po dwóch latach od tego tragicznego 10 kwietnia wyrzucił z siebie oskarżenie. W wywiadzie dla onet.pl stwierdził: - Mam poczucie, że prezydent Lech Kaczyński został zamordowany. W Polsce, jak i za granicą były osoby, które mogły skorzystać na śmierci Lecha Kaczyńskiego. I skorzystały - powiedział.
Obarczył też Donalda Tuska winą za katastrofę. - Nie ukrywam swojego negatywnego stosunku do Donalda Tuska. Jeśli to był "tylko" wypadek, to tym bardziej ponosi odpowiedzialność za śmierć Lecha Kaczyńskiego i całej delegacji prezydenckiej - dodał polityk.