Rafał Speck rano ucałował swojego syna Dominika (7 l.) i córeczkę Julkę (3 l.). Uściskał żonę i wyszedł do pracy. Kilka godzin później, kiedy wracał do najbliższych, serce zabiło mu mocniej. Usłyszał niepokojący ryk strażackich syren dobiegający z okolic jego domu. Ruszył pędem w tamtym kierunku i zobaczył coś strasznego.
Czekająca na niego w domu rodzina znalazła się w śmiertelnej pułapce. - Poczułam dym na klatce. Otworzyłam drzwi, a ogień buchnął z piętra niżej - relacjonuje żona pana Rafała, Lidia Prokuska-Speck (31 l.).
Przerażona pani Lidia złapała na ręce córeczkę. Babcia zajęła się ubieraniem wnuka. Kobiety próbowały przedrzeć się przez klatkę schodową. Bezskutecznie. Ogień całkowicie odciął drogę ucieczki. Zrozpaczone kobiety tuliły w ramionach dzieci i stanęły przy oknie, wołając o pomoc. Było za wysoko, by skakać. Pozostała im tylko modlitwa.
Rafał Speck wbiegł właśnie na podwórko i zobaczył dom spowity duszącym dymem. Spostrzegł w oknie swojego mieszkania przerażający widok. Jego najbliżsi przyciśnięci do szyby walczyli o każdy haust świeżego powietrza. Żona, matka, ukochane dzieci...
Bał się, że właśnie teraz widzi je po raz ostatni. Nie bacząc na ogień, rzucił się w kierunku płonącego domu. W ostatniej chwili zatrzymali go strażacy. Teraz mógł być tylko widzem najstraszniejszego spektaklu w swoim życiu. Wołanie o pomoc najbliższych rozsadzało mu głowę, a on stał tam i nie mógł nic zrobić.
Na domiar złego strażakom podczas akcji popsuła się drabina. Mężczyzna osunął się na ziemię. Nie wytrzymał stresu. Gdy się obudził po jakimś czasie, myślał, że śni. Rodzina była bezpieczna, strażacy w ostatniej chwili sprowadzili wysięgnik i wyprowadzili rodzinę z płonącej pułapki.
- To prawdziwy cud, że żyjemy. Dostaliśmy drugą szansę - mówi Lidia Prokuska-Speck. Pożar zaprószyli mieszkający piętro niżej pijacy. Józef D. (64 l.) usłyszał już zarzuty. Grozi mu do 5 lat więzienia.