Zawieszony prezes i dwaj członkowie zarządu przez pół roku kosztowali swoją firmę 400 tysięcy złotych. W tym czasie nie przepracowali ani minuty, a wszystko odbywa się oczywiście w majestacie prawa.
Oficjalnie Andrzej Urbański, Marcin Bochenek i Sławomir Siwek wciąż przecież pracują na Woronicza. Co prawda, od grudnia zeszłego roku zawieszeni, ale to zupełnie nie przeszkadza im na przykład w pobieraniu pensji. W przypadku zawieszonego prezesa to ok. 18,5 tys zł brutto, ale to dopiero początek żerowania na wszystkich uczciwie płacących abonament.
Kolejną stałą pozycją w budżecie TVP stały się samochody służbowe z kierowcą. Przez pół roku kosztowały 123 tys. zł, a i tak korzysta z nich tylko Andrzej Urbański i Marcin Bochenek. Prezes Siwek jeździ prywatnym autem bez kierowcy, za co telewizja płaci mu 5 tys. zł na miesiąc. Do tego dodać trzeba jeszcze opłaty za telefony i debety na służbowych kontach. Choć te do rekordowych na szczęście nie należą. Najwięcej wydał Sławomir Siwek - 4269 zł przez pół roku, na cele służbowe, ale na Woronicza od grudnia się nie pojawił.
Niechęcią do pojawiania w budynku TVP pała zresztą cała trójka zawieszonych. Jedynie Andrzej Urbański widziany był kilkukrotnie w swoim gabinecie. Podobno wywiesił nawet na drzwiach kartkę z napisem: "Nie wchodzić, nie sprzątać".
Ile kosztują nas zawieszeni prezesi?
2009-05-25
17:02
Ponad 18 tysięcy pensji, samochód z kierowcą, służbowy telefon bez limitu i karta kredytowa na drobne wydatki - wszystko to za darmo. Tak wygląda życie zawieszonego prezesa TVP. Andrzej Urbański, Marcin Bochenek i Sławomir Siwek nie pracują, a podatnicy płacą...