Jak donosi FAKT, posłowie co miesiąc otrzymują na prowadzenie swojego biura aż 12 tysięcy złotych! Za te pieniądze mogą kupić wszystko, na co mają ochotę. Zachęca ich do tego fakt, że nikt nie sprawdzi, gdzie korzystają z danych urządzeń - w domu, czy może w kancelarii.
Przedmioty kupowane przez posłów są ewidencjonowane. Oznacza to, że można z nich korzystać przez cała kadencję, wymieniać. Jak powiedział jednak Paweł Kowal, poseł PJN, po zakończeniu kadencji zazwyczaj do niczego się nie nadają.
Posłowie mogą sobie kupić dosłownie wszystko. Kancelaria Sejmu nie kwestionuje ich zakupów. Dla przykładu - posłanka Anna Grodzka kupiła sobie do biura sofę za 1500 złotych i wieżę stereo za 1000 złotych. Robert Kropiwnicki kupił natomiast dwa krzesła. Każde z nich kosztowało 419 złotych.
Szkoda, że w Polsce nikt nie kontroluje, na co wydawane są pieniądze podatników. W Parlamencie Europejskim powstała specjalna organizacja, która kontroluje wydatki posłów. A kontrola jest rzetelna - ostatnio na jaw wyszło, że europosłanka Małgorzata Handzlik przywłaszczyła sobie około 6 tysięcy złotych. Miała je wydać na kurs językowy, na który jednak nie poszła. Handzlik utrzymuje, że jest niewinna, a afera jest wynikiem błędu w dokumentach.
O problemach Handzlik donosiliśmy Wam już wcześniej. Przeczytajcie całość na se.pl: