- Nigdy nie byliśmy parą. Była moją koleżanką, którą zresztą bardzo lubiłem. Chciała mnie złapać na dziecko. Doszło do zbliżenia. Nie planowałem tego dziecka. Uznałem syna, chociaż mogłem mieć wątpliwości - w taki sposób Ryszard Kalisz ocenił nam relacje z Ingą Pietrusińską. - To było dla mnie szokujące. Na pewno będzie bolesne dla syna, kiedy dorośnie i przeczyta te słowa. Jego wypowiedź pokazuje, jak przedmiotowo traktuje kobiety. Złapać na dziecko to można niedojrzałego nastolatka, a nie pięćdziesięciokilkuletniego mężczyznę. A może jeszcze powie, że mała drobna dziewczynka związała go, zmusiła do seksu, bo on biedny nie wiedział, skąd się biorą dzieci? Rozumiem, że moja rola jako kobiety sprowadzała się do darmowego materaca, który miał umilać mu samotne wieczory - komentuje. I odnosi się do sugestii o ojcostwie.
Zobacz: Beata Szydło kandydatką PiS na premiera
- Teraz rozumiem, dlaczego nalegał na zbadanie genetyczne zdrowia płodu. Jedynym celem miało być sprawdzenie ojcostwa, oczywiście za moimi plecami. Twierdzenie, że miał duże wątpliwości co do ojcostwa, świadczy o tym, jaki ma stosunek do kobiet. Kalisz zawsze szczycił się tym, że ma wiele koleżanek, zatem patrząc przez pryzmat mojej osoby, zapewne sypiał z nimi wszystkimi, opowiadając im te same sentymentalne bzdury - stwierdza. - Zanim zaszłam w ciążę, wielokrotnie pytałam go o relacje z kobietą, z którą pokazywał się publicznie (publikowano zdjęcia, na których był z obecną żoną Dominiką - red.). Rozumiem, że z nią też sypiał w tym czasie. Doliczyłam się nas trzech, a może było dużo więcej kobiet, które umilały Kaliszowi wieczory. Kto wie? - kwituje Inga Pietrusińska. - Skoro byliśmy tylko kolegami, jak twierdzi, to dlaczego nocował w moim domu? Spał ze mną w jednym łóżku i przyjeżdżał na imprezy rodzinne. Ja nie mam w zwyczaju spędzać osobistych uroczystości ze swoimi kolegami. Do grudnia 2014 roku uczestniczyliśmy z Ignasiem w uroczystościach rodzinnych Kalisza. Skoro tworzył wtedy taki udany związek z panią Dominiką, to dlaczego nie zabierał jej na te uroczystości? - pyta. - Nigdy nie interesował mnie majątek pana Kalisza. Jestem osobą niezależną finansowo, mam dobrą pracę. Robienie ze mnie panienki, która poleciała na kasę, jest niedorzeczne. Przestrzegam kobiety przed takimi mężczyznami jak on - podsumowuje Pietrusińska.