Przemysław - jak pisaliśmy wczoraj - zabił Sylwię razem z Dariuszem Sz. (39 l.). Mężczyźni zwabili dziewczynę na działkę w Inowrocławiu. Tam najpierw brutalnie ją zgwałcili, potem skatowali na śmierć i zakopali.
Do tragedii doszło 14 lat temu. Przez te wszystkie lata mama Sylwii miała nadzieję, że córka żyje. Że kiedyś wróci i wyjaśni jej, dlaczego nagle zniknęła. W przekonaniu tym utwierdzał ją sam... morderca. Policja wprawdzie na początku go podejrzewała, ale niczego nie była w stanie mu udowodnić. On zaś bezczelnie odwiedzał panią Irenę. I kłamał, patrząc jej prosto w oczy. - Zarzekał się, że ze zniknięciem córki nie ma nic wspólnego - rozpacza kobieta. - Mówił, że nie ma pojęcia, gdzie ona jest. Twierdził, że zrobiłby wszystko, by ją ratować, że nawet oddałby za nią życie. Zawsze była dla niego taka dobra... Pani Irena uwierzyła Przemysławowi i dalej traktowała go jak przyjaciela. A on, dzięki niej, mógł na początku śledztwa na bieżąco śledzić jego postępy...
Morderca i jego kompan wpadli po 14 latach. I to tylko dlatego, że Przemkowi wymknęło się coś po pijanemu. Jednej ze znajomych zapowiedział, że jak będzie niegrzeczna, to zrobi jej to samo co Sylwii. Szybko dowiedziała się o tym policja i aresztowała obu sprawców zbrodni sprzed lat. Zaskoczeni mężczyźni przyznali się do winy. Wskazali też, gdzie zakopali zwłoki. Teraz twierdzą, że żałują tego, co zrobili.
- Teraz ma wyrzuty? - denerwuje się pani Irena. - A co robił przez 14 lat? Czy ktoś wie, co ja przeżywałam, przez ten czas? Te wszystkie święta bez dziecka, jej urodziny... - kobieta nie jest w stanie powstrzymać łez.
Obaj sprawcy czekają na rozprawę w areszcie. Grozi im dożywocie. - Dla tych zwyrodnialców kara śmierci to za mało. Nigdy nie uwierzę w ich skruchę - mówi zrozpaczona matka.