Tytułowy Instytut to wielkie mieszkanie na piątym pietrze krakowskiej kamienicy. Jego właścicielką jest 35-letnia Agnieszka, która odziedziczyła je po zmarłej babce. Pełna grozy opowieść rozpoczyna się w momencie, gdy Agnieszka i jej współlokatorzy zostają uwięzieni. Winda nie działa, krata na klatce schodowej zamknięta, odcięty dostęp do Internetu oraz telefonów, okna zostają zamurowane i nie wiadomo, kto to zrobił. Jedynie na ścianie pojawiają napisy każące wszystkim wynieść się z mieszkania.
Opisywany koszmar Żulczyk przeplata retrospekcjami, w których Agnieszka przedstawia życie swoje i przyjaciół - barmanki Igi, ochroniarza Sebastiana, tajemniczego Jacka zwanego Rumunemi Weroniki. Agnieszka pracowała w Warszawie jako charakteryzatorka przy produkcji horrorów. Jest w trakcie rozwodu, walczy z mężem i teściami, żeby córka była z nią. Mamy więc jednocześnie trzymającą w napięciu historię uwięzienia i wątek obyczajowy związany z losami Agnieszki na przestrzeni wielu lat. Obie opowieści w pewnym momencie się ze sobą powiążą.
„Instytut” czyta się świetnie, na jednym wdechu. Książka jest dobrze napisana, do końca trzyma w napięciu i wciąga.
Książkę można kupić w tym miejscu.