Sprawa byłaby wyłącznie zabawna i dla większości z nas kompletnie bez znaczenia, gdyby nie pociągała za sobą konsekwencji. A może pociągnąć. Okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda. Jeżeli takie bzdurne zapisy znajdą się w nowej ustawie, nad którą pracował nasz bohater z PO, to umocni on swoją władzę, ponieważ przy okazji jest naczelnikiem Jurajskiej Grupy GOPR.
Jako "pan na górach" z GOPR będzie mógł wydawać pozwolenia na przeróżne imprezy organizowane na tym terenie lub też takich pozwoleń nie wydawać. Zapewne złośliwy zbieg okoliczności sprawił, że takie imprezy organizuje tam między innymi jego żona. Gdyby więc na małą chwilę uczciwym posłem zawładnął demon chciwości, to być może zdecydowałby się nie wydawać pozwoleń konkurencji żony, a żonie nie robiłby trudności. Po jakimś czasie zorientowałby się, do kogo pukać, a kogo omijać.
Czy to jest afera podobna do tej, którą Platformie zafundował niedawno poseł Misiak? To powinny ocenić władze rządzącej partii. Na pewno są to interesy robione w mętnej wodzie.