"Super Express": - W Iranie zawrzało. Czy wyniki wyborów prezydenckich w tym kraju zostały sfałszowane?
Prof. Janusz Danecki: - Myślę, że nie. Zbyt trudno jest sfałszować wybory, w których bierze udział czterdzieści milionów ludzi.
- Z Teheranu płyną doniesienia o demonstracjach...
- Doszło do poważnych starć, niestety są ofiary śmiertelne. Jednak Iran to nie tylko Teheran.
- Prezydent może być jeden. Musawiego poparły miliony wyborców. Czy władza stara się katalizować ich rozgoryczenie?
- Przywódca duchowy, Ali Chamenei, w swoich wypowiedziach powtarza, że Ahmadineżad jest prezydentem wszystkich Irańczyków - że nie zlekceważy wyborców Musawiego. Ahmadineżad przytakuje. Czy to wystarczy? Moim zdaniem wystarczy.
- Co reelekcja Ahmadineżada oznacza dla Iranu?
- Po prostu kontynuację - bo tak sobie zażyczyła większość Irańczyków. Choć Mahmud Ahmadineżad mówi, że będzie korygował to, co mu nie wyszło w czasie poprzedniej kadencji. Tylko od razu trzeba dodać, że ma on na uwadze przede wszystkim politykę wewnętrzną.
- A co Irańczykom obiecywał Mir Husajn Musawi?
- Większą demokratyzację.
- Czyż nie o tym samym mówił na swoich wiecach Ahmadineżad?
- O to chodzi, przejął retorykę wyborczą swojego przeciwnika. Ale w swojej kampanii głównie kładł nacisk na sprawy ekonomiczne, obiecując rzeszom biednej ludności Islamskiej Republiki Iranu poprawę warunków ich życia.
- Można odnieść wrażenie, że Zachód postrzega Musawiego jako kogoś w rodzaju Johna Fitzgeralda Kennedy'ego, a przecież był on bliskim współpracownikiem ajatollaha Homeiniego...
- Jest to więc postrzeganie przesadzone. Obydwaj kandydaci popierają w całości polityczny i religijny system panujący w Iranie. Poza tym pamiętajmy, że w Iranie prezydent nie jest jedynym decydentem.
- Mir Husajn Musawi prowadziłby z uśmiechem taką samą politykę, jaką Mahmud Ahmadineżad prowadził i będzie prowadzić z zaciśniętymi pięściami?
- Tak można to nazwać, bo Musawi byłby bardziej otwarty na dialog ze społecznością międzynarodową - potrafiłby spokojnie wysłuchać cudzych racji i spokojnie przedstawić swoje - ale ich myślenie o strategicznych celach Iranu jest zbieżne.
- Wielu Irańczyków chciałoby wprowadzenia większych swobód obyczajowych. Zachód chciałby widzieć w Iranie normalnego partnera, który nie straszy świętą wojną, nie wzywa do rozprawienia się z Wielkim Szatanem. Czy Iran kiedyś taki będzie?
- Na pewno. Ale dziś taka zmiana wymagałaby rewolucji. A tego byśmy nie chcieli. Państwo irańskie ewoluuje. 30 lat temu - po rewolucji Homeiniego - wyglądało zupełnie inaczej niż dzisiaj.
- Na ile realna jest próba siłowego rozwiązania konfliktu między Iranem a Izraelem?
- W kontekście politycznych idei amerykańskiego prezydenta nie spodziewam się, aby ten konflikt uległ zaostrzeniu. Będą się toczyły rozmowy bez warunków wstępnych.
- Mamy do Francuzów i Brytyjczyków pretensje o to, że nie chcieli umierać za Gdańsk. Jak to się dzieje, że Irańczycy gotowi są na wojnę w imię interesów Arabów z dalekiej Palestyny?
- Iran jest potężnym państwem. Chciałby odgrywać istotną rolę w świecie muzułmańskim - ta myśl przyświecała przywódcom republiki islamskiej od początku jej istnienia. Tylko jak to zrealizować? Najlepszą metodą jest wzięcie się za problem, który jednoczy wszystkich muzułmanów - czyli właśnie za problem palestyński.
Janusz Danecki
Arabista, islamista, językoznawca (poliglota) i literaturoznawca. Wykłada na UW i w SWPS.