"Super Express": - Irena Sendlerowa w Radzie Pomocy Żydom "Żegota" kierowała wydziałem dziecięcym. Jako pracownik ośrodka pomocy społecznej miała przepustkę do getta, gdzie zakładała Gwiazdę Dawida jako znak solidarności z Żydami. Współorganizowała przemycanie dzieci żydowskich, które umieszczano w przybranych rodzinach, w domach i u sióstr zakonnych. Uratowała życie tysiącom dzieci. Jednym z nich jest pani...
Elżbieta Ficowska: - Dziś jestem smutna, minęła pierwsza rocznica jej śmierci. Ale czuję, że jest wśród nas, gdyż mówimy dziś o niej i o jej ideałach.
- Choć sama nie zabiegała o popularność.
- To co uczyniła, uczyniła nie dla sławy. Wówczas zresztą inaczej za to płacono...
- Została aresztowana przez gestapo - była torturowana i skazana na śmierć.
- "Żegocie" udało się ją uratować, stosując przekupstwo.
- W naszej kulturze - w sensie moralnym - dziecko jest białą kartą: indywidualnie nie ma żadnych przewin i dopiero w procesie socjalizacji i edukacji staje się człowiekiem odpowiedzialnym za swoje czyny. A pani została uratowana przed śmiercią przez Irenę Sendlerową, mając zaledwie sześć miesięcy. Biała karta miała zostać nigdy nie zapisana, mieliśmy dziś nie rozmawiać...
- Urodziłam się getcie. Aby uratować moje życie, ukryto mnie w drewnianej skrzynce i wywieziono na aryjską stronę w wozie pełnym cegieł. W tej podróży towarzyszyła mi srebrna łyżeczka z wygrawerowanym imieniem i datą mojego urodzenia. W ten sposób Irena Sendlerowa trochę popsuła wymysł obłąkanego Hitlera, który postanowił zamordować wszystkich Żydów i Cyganów.
- I znalazł wyborców, a później żołnierzy i urzędników, którzy zgodzili się pozdrawiać go gestem wzniesionej ręki - na znak posłuszeństwa. Skąd w młodej, ładnej dziewczynie znalazło się tyle siły, aby przeciwstawić się temu brunatnemu złu i podjąć walkę o życie ludzi oddzielonych murem?
- Wyniosła to z domu. Ojciec wpoił jej dwie zasady: "Pamiętaj, że ludzie dzielą się tylko na dobrych i na złych. Innych podziałów nie ma" oraz: "Jak widzisz, że ktoś tonie, musisz podać mu rękę". I ona żyła wedle tych zasad.
- Historyk Gunnar S. Paulsson, którego matka została uratowana z warszawskiego getta, w książce "Utajone miasto. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy (1940 -1945)" napisał: "Godne podziwu jest, że w przeludnionym, zubożałym i sterroryzowanym mieście znalazło się miejsce dla 28 tysięcy uciekinierów". Według niego właśnie tylu Żydów ukrywało się poza gettem...
Tadeusz Epstein: - Liczba osób zaangażowanych w ich ukrywanie musiała być jeszcze większa, bo to poważna operacja logistyczna. Jeżeli głowa domu podejmowała decyzję o ukrywaniu Żyda, to wspólnikami - i zakładnikami - tej sytuacji stawali się wszyscy domownicy. Na przeszkodzie stała nie tylko niemiecka administracja, ale też współpracujący z nią Polacy, tzw. szmalcownicy; samo wydostanie się z getta utrudniali Żydzi w służbie gestapo lub żydowskiej policji.
- 23 kwietnia br., podczas obchodów Dnia Holokaustu w USA, prezydent Barack Obama zwrócił się do piątki Polaków ratujących Żydów, w tym do pani: "Jesteśmy pełni szacunku i podziwu dla waszych aktów odwagi i szlachetności. Wasza obecność dzisiaj zmusza nas wszystkich do zadania sobie pytania, czy sami zrobilibyśmy to, co wy. Możemy tylko mieć nadzieję, że odpowiedź brzmi: tak". Pani wypowiedziała swoje "tak", będąc zaledwie 12-letnią dziewczynką...
Anna Stupnicka-Bando: - Moja mama, Janina, z zawodu była nauczycielką. W trakcie okupacji prowadziła administrację domów w Warszawie, część z nich znajdowała się w getcie. Z tego powodu miała stałą przepustkę na jego teren. Jeżeli szłam tam razem z nią, to w moim szkolnym plecaku przemycałyśmy chleb dla ubogiej rodziny krawca. Zimą 1941 roku mama powiedziała: "Pójdziemy do getta, wyprowadzisz żydowską dziewczynkę". Już w getcie czekałyśmy w jakimś mieszkaniu do zmroku. Liliana, bo takie do dziś nosi imię, przyszła z tatą. Mógł wyjść z getta - a muszę też dodać, że zupełnie nie wyglądał na Żyda, był niebieskookim blondynem - ale postanowił zostać w nim, aby walczyć. Pamiętam bardzo wyraźnie, jak płakał. Wiedział to, co i ja wiedziałam od mamy - że Lilka wychodzi z nami na zawsze, że już się nie zobaczą. Mama kazała zamienić się nam częściowo ubraniami, bo Lilka była ubrana biedniej ode mnie, a nie mogłyśmy się za bardzo różnić. Poczekałyśmy do zmiany posterunku - i udało się! Mieszkałyśmy we czwórkę - ja, mama, babcia i Lilka, która miała fałszywe papiery zaświadczające, że jest naszą kuzynką - w bloku na warszawskim Żoliborzu. Był to duży budynek - miałyśmy około 50 sąsiadów - i wszyscy musieli się domyślać, o co chodzi, ale nikt o nic nie pytał, nikt nas nie wydał. Po wojnie Lilka wyjechała wraz ze swoją prawdziwą ciocią do Francji.
- Irena Sendlerowa uratowała 2500 takich dzieci...
Elżbieta Ficowska: - Jej znaczenie dla kraju na pewno jest ogromne. Ale nie zawężajmy go tylko do Polski. W dzisiejszym świecie, w którym jest coraz mniej autorytetów i coraz częściej spadają one z cokołów, dobrze jest mieć możliwość odniesienia się do autorytetu prostego i niezaprzeczalnego. Cieszę się, że ustanowiono nagrodę imienia Ireny Sendlerowej "Za naprawianie świata", przyznawaną nauczycielom, którzy uczą i wychowują w duchu tolerancji i poszanowania dla innych, a tym samym inspirują uczniów do działań zgodnych z tymi zasadami.
Elżbieta Ficowska. Dziecko uratowane z warszawskiego getta przez Irenę Sendlerową. Pedagog, autorka książek dla dzieci, które wydawała pod nazwiskiem Elżbieta Bussold. W latach 2002-2006 przewodnicząca Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu, żona poety Jerzego Ficowskiego
Anna Stupnicka-Bando. Ona i jej rodzina ratowali w czasie niemieckiej okupacji Żydów na warszawskim Żoliborzu, odznaczona medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata
Dr hab. Tadeusz Epstein. Pracownik naukowy Instytutu Historii PAN, zajmuje się historią Polski XIX i XX w., współpracuje także z Żydowskim Instytutem Historycznym i Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie