Zarzecki otwarcie przyznaje, że z kasy MPK za jego czasów wyparowało pół miliona złotych. Na co poszły? Jego zdaniem na "cele związane z funkcjonowaniem Platformy Obywatelskiej". Proceder opisał w doniesieniu do prokuratury, które złożył w ubiegłym tygodniu.
Czytamy tam m.in.: "Rolą każdego szefa spółki było odpalić kasę na każde wybory i tak np. tylko ja musiałem znaleźć na Chlebowskiego 30 tys. przekazane Pani Mrzygłockiej w trakcie imprezy w restauracji Legenda w Szczawnie-Zdroju, na której i on był obecny". Albo: "Podobnie senator Ludwiczak chętnie wyciągał rękę po kasę i tak oceniam, że zapewnił sobie finansowanie tylko ode mnie na 40-50 tys. zł".
Według "Dziennika. Gazety Prawnej" politycy PO mieli też wymuszać świadczenia w innej formie. "Daniny" mieli przekazywać politykom PO także inni prezesi gminnych spółek, wśród nich Wojciech Czerwiński, były wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków. Np. spółki miały finansować szkolenia i spotkania partyjne.
- To zaczęło się w 2004 roku i trwało do 2010. Myślałem, że to będą małe kwoty, które się później odda. A słyszałem: jeszcze, jeszcze - mówi nam Zarzecki.
Śledczy zajęli się sprawą. Prokurator Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy potwierdza, że takie pismo do nich dotarło. - Sprawa będzie miała nadany normalny bieg - mówi prokurator.
Oskarżani przez Zarzeckiego politycy bronią się. - To jakaś bzdura - odpiera oskarżenia senator Roman Ludwiczuk. - Zarzecki wyprowadził z MPK pół miliona złotych i teraz stara się sprawę zatuszować - słyszymy od senatora.
Chlebowski mówi natomiast, że nie zna Zarzeckiego. - Nie mam z nim nic wspólnego. Ten pan opowiada o jakiejś restauracji, spotkaniu w Szczawnie-Zdroju. Nigdy tam nie byłem - twierdzi. I zapowiada walkę o swoje dobre imię. Podobnie do sądu chce iść posłanka Mrzygłocka, dla której oskarżenie jest nie w porę. Posłanka zamierza bowiem kandydować do Sejmu, dostała nawet "jedynkę" w dolnośląskim okręgu nr 2.
Cała afera to kolejny problem z wałbrzyską Platformą. Tam właśnie rozegrała się najbardziej malownicza, cmentarna część afery hazardowej. Tam też Piotr Kruczkowski stracił stanowisko prezydenta miasta po tym, jak sąd stwierdził, że podczas wyborów samorządowych doszło do korupcji politycznej na rzecz PO.
Oskarżani o korupcję
Bohater afery hazardowej Zbigniew Chlebowski (47 l.). Zarzecki twierdzi, że dał mu 30 tys. złotych. - Nawet nie znam tego pana - broni się poseł
"Jedynka" na liście PO Izabela Mrzygłocka (52 l.) twierdzi, że oskarżenia to zemsta za to, że nie wsparła Zarzeckiego, kiedy stracił pracę
Piotr Kruczkowski (49 l.) stracił fotel prezydenta Wałbrzycha. Podobno był organizatorem całego procederu
Senator Roman Ludwiczuk (54 l.) nie jest już członkiem PO. Zarzecki twierdzi, że dał mu nawet 50 tysięcy złotych
Europoseł Jacek Protasiewicz odpowiedzialny za dolnośląską Platformę Obywatelską: Nic nie widziałem, nic nie słyszałem
- Pan taki spokojny, a mamy gigantyczną aferę finansową w Wałbrzychu!
- Na razie mamy do czynienia z zarzutami rzuconymi przez osobę, która została zwolniona z pracy po ujawnieniu niegospodarności. Teraz ten pan próbuje oskarżać osoby trzecie - działaczy lub byłych działaczy PO. Może to wyglądać jak próba wybielania lub zemsty.
- Więc nic pan w tej sprawie nie ma zamiaru zrobić?
- To zadanie prokuratury. Mam doniesienie złożone przez Izabelę Mrzygłocką. Twierdzi, że Ireneusz Zarzecki formułuje fałszywe zarzuty. Zgłosiła podejrzenie o popełnieniu przez niego przestępstwa. Mrzygłocka zapewnia, że to zemsta za to, iż nie wstawiła się za nim po wyrzuceniu go z pracy.
- Ale zarzuty formułują dwie osoby. I to przeciw kilku politykom PO.
- Druga z nich - Wojciech Czerwiński także został wyrzucony z pracy za nieudolność.
- A może chodziło o to, że nie płacił i dlatego stracił posadę?
- Nie dochodziły do mnie takie sygnały. Gdybym wcześniej o nich słyszał, to z pewnością bym zainterweniował. Czekam na decyzje prokuratury w tej sprawie. Dziwi mnie fakt, że ktoś, kto odkrył przestępstwo, od razu nie zawiadomił służb, tylko zrobił to po wyrzuceniu z pracy. Trochę późno jak na uczciwych ludzi.
- Chlebowski i Ludwiczuk nie startują z PO. Na liście jest za to Mrzygłocka. Będzie kandydowała?
- Do czasu zarejestrowania list jest miesiąc. Poczekamy na prokuratorskie decyzje w tej sprawie. Na pewno będziemy wyciągać wnioski, jeśli śledczy uznają oskarżenia za wiarygodne.