Śledczy sprawdzają wiarygodność doniesienia, jakie Zarzecki złożył prawie miesiąc temu. Były szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Wałbrzychu twierdzi, że pieniądze przekazywał m.in. prezydentowi miasta.
- Piotrowi Kruczkowskiemu, ówczesnemu prezydentowi Wałbrzycha, przekazałem w sumie około 300 tys. zł, posłance Izabeli Mrzygłockiej około 50-70 tys. zł, a senatorowi Romanowi Ludwiczukowi około 30 tys. zł. Pieniądze trafiały jeszcze do innych kieszeni - zapewnia nas. Twierdzi, że to były pożyczki, ale nie brał pokwitowań. - Wiem, komu dawałem, ile i kiedy. Można to wszystko zweryfikować i liczę, że prokuratura to zrobi. Potrafię zestawić ze sobą ludzi, miejsca i udowodnić w ten sposób, że mam rację - mówił nam przed przesłuchaniem.
Regularnie płacili Kruczkowskiemu
Ponadto oskarża Piotra Kruczkowskiego, że wymuszał od niego prowizję od nagród. - Dowiadywałem się, że dobrze by było, abym 30 procent każdej nagrody oddał na partie - zapewnia. Twierdzi, że te prowizje płacili także prezesi i członkowie innych wałbrzyskich spółek. Poza tym zapewnia, że regularnie każdego miesiąca on i inni szefowie komunalnych firm płacili po 500 złotych prezydentowi Kruczkowskiemu.
Wczoraj przekonywał prokuraturę, że mówi prawdę. Tymczasem nowy szef MPK twierdzi, że Zarzecki wyprowadził z firmy ponad 500 tys. zł. A dziś w prokuraturze w Świdnicy zeznawać ma kolejny świadek w aferze w PO.