Tragedia wydarzyła się w nocy z piątku na sobotę. Dochodziła północ, gdy między braćmi doszło do gwałtownej awantury. W pewnym momencie Grzegorz chwycił nóż i zadał Dawidowi kilkanaście ciosów w korpus i szyję. Kiedy inni domownicy spostrzegli, co się stało, wezwali pomoc, ale na ratunek było już za późno. Dawid wykrwawił się na śmierć. Zabójca nie próbował uciekać. Spokojnie zaczekał na policję i dał się aresztować.
Już na pierwszym przesłuchaniu wprawił śledczych w osłupienie. Stwierdził, że to siła wyższa kazała mu zabić brata. - Nie był pijany. A czy brał narkotyki lub dopalacze, wyjaśnią badania toksykologiczne. Ich wyników jeszcze nie znamy - mówi Rafał Domagała, rzecznik policji w Cieszynie.
Dawid i Grzegorz to sieroty. Wychowywali się w rodzinie zastępczej. Do tej pory raczej dobrze się dogadywali. Sąsiedzi uważają, że więcej problemów sprawiał Grzegorz. - Coś kombinował z marihuaną. Kilka lat temu policja nawet zlikwidowała w ich szopie plantację - mówi jedna z mieszkanek Istebnej. A Dawid? - Ten był porządniejszy. Znalazł pracę i był z tego bardzo zadowolony. Chciał wyjść na prostą, ale brat mu nie pozwolił - dodaje kobieta.
Grzegorzowi M. za bratobójstwo grozi kara dożywotniego więzienia.
Zobacz: Proces Wiplera. Policjantka: nie połamałam pałki na pośle!