"Super Express": - Po wielu latach udało się doprowadzić do ekstradycji z USA do Niemiec Iwana Demjaniuka - "Iwana Groźnego", strażnika oskarżanego o wiele zbrodni w niemieckich obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej.
Dr Efraim Zuroff: - To niezwykle istotny sygnał dla całego świata. Pokazuje, że nawet po tak wielu latach można doprowadzić do postawienia zbrodniarzy przed sądem. I sytuacji, w której sprawiedliwości stanie się zadość.
- W 1986 r. Demjaniuk był już deportowany - wówczas do Izraela. Sąd niższej instancji skazał go na śmierć, ale po kilku latach Sąd Najwyższy uznał, że dowody nie przesądzają o jego winie.
- To nie do końca prawda. Winę Demjaniukowi udowodniono. Sąd stwierdził, że był bez wątpienia strażnikiem w obozach w Bełżcu, Treblince i Sobiborze oraz że należał do organizacji nazistowskiej. Przewidzianą za te przestępstwa karę siedmiu lat więzienia Demjaniuk odsiedział już w trakcie procesu, po czym został wydalony z Izraela - nie mógł być karany ponownie.
- Siedem lat wobec ogromu zbrodni, o które jest oskarżany, to niezbyt dużo. Czy tym razem będzie inaczej?
- Nie wierzę w to, by Niemcy zdecydowali się wystąpić o ekstradycję, jeżeli nie byliby pewni, że mają wystarczające dowody.
- Demjaniuk ma dziś 89 lat. Choćby z tego powodu może być ostatnim z najbardziej znanych zbrodniarzy nazistowskich, którego uda się skazać.
- Absolutnie nie! Lista 10 najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy ogłoszona przez Centrum Szymona Wiesenthala zawiera dane tych, którzy mają największe szanse, by stanąć przed sądem. Tych procesów będzie jeszcze wiele. Wie pan, ile dochodzeń w sprawie zbrodniarzy nazistowskich prowadzi polski Instytut Pamięci Narodowej? Setki! I nie jeden czy dwa, ale wiele z nich może doczekać się finału w sądzie.
- Kto z listy 10 może stanąć przed sądem po Demjaniuku?
- Mam nadzieję, że będzie to Sandor Kepiro, podejrzany o pogrom 2 tys. serbskich Żydów były kapitan kolaborującej z Niemcami węgierskiej żandarmerii. Problemem jest jednak to, że Węgrzy nie mogą się wciąż zdecydować choćby na rozpoczęcie jego procesu.
- Komplikacje wokół sprawy Ariberta Heima, "Doktora Śmierć" z obozu Mauthausen, pokazują, że ściganie zbrodniarzy może być bardzo trudne. Nie wiadomo, czy w ogóle żyją.
- To całkowicie błędne podejście. Proszę zwrócić uwagę, że Heim jest jedynym przypadkiem z listy 10, o którym nie wiemy, gdzie się ukrywa. W przypadku pozostałych postawienie ich przed sądem nie powinno zająć więcej niż 2-3 lata.
- Dlaczego ściganie zbrodniarzy nie stało się naturalnym obowiązkiem demokratycznych państw i musiało się tym zająć prywatne Centrum Wiesenthala?
- Rządy nie były tym zainteresowane z rozmaitych względów. Na Litwie, Łotwie czy w Estonii podobne rozliczenia nie byłyby szczególnie popularne. W przypadku krajów zachodnich, które prowadzą takie dochodzenia, przez lata też było to niezwykle kłopotliwe.
- Po upadku komunizmu w Polsce odbyła się debata na temat rozliczeń tamtych czasów. Z jednej strony mówiono o poczuciu sprawiedliwości i konieczności ścigania zbrodni. Z drugiej pojawiły się głosy o potrzebie zamknięcia tego rozdziału historii i przebaczenia oraz towarzyszące im oskarżenia o "chęć zemsty".
- Co to jest za formuła o przebaczeniu? Nie rozumiem tego. Przecież nie chodzi tu o zemstę, ale o dochodzenie sprawiedliwości. Stawianie winnych przed sądem i zapadające tam wyroki mają o wiele większe znaczenie edukacyjne niż tzw. przebaczenie.
- Sprawa ścigania zbrodni komunistycznych to jednak jeden z drażliwych tematów w stosunkach polsko-izraelskich. Kiedy nasze władze zwróciły się z wnioskiem o ekstradycję Salomona Morela, krwawego komendanta komunistycznego obozu w Świętochłowicach, Izrael dwukrotnie odrzucił ten wniosek.
- To nie tak. W sprawie Morela pojawiły się poważne kontrowersje wokół śledztwa i oskarżenia. Są podejrzenia, że został wskazany jako jedyny winny tylko dlatego, że jest Żydem. Z podobnym problemem mieliśmy do czynienia na Litwie, kiedy przeprowadzono śledztwo i oskarżono jednego z oficerów KGB. Rzecz w tym, że był Żydem, a 25 innych oficerów - przedstawicieli innych narodowości - nie tylko nie stanęło przed sądem, ale nawet nie przeprowadzono wobec nich śledztwa.
- Za tymi oskarżeniami stał zatem antysemityzm?
- W przypadku Litwy nie mam żadnych wątpliwości, że tak było.
- A w Polsce?
- Nie jestem pewien
Dr Efraim Zuroff
Dyrektor Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie, historyk, współautor projektu "Operacja Ostatnia Szansa", www.operationlastchance.org