Co się stało z Iwoną Wieczorek i czy są jeszcze w ogóle jakieś szanse, że dziewczyna odnajdzie się cała i zdrowa? To pytanie, prawie od roku, zadają sobie policjanci, prokuratorzy i najbliższa rodzina zaginionej. 19-letnia blondynka z Gdańska po raz ostatni była widziana w niedzielę wczesnym rankiem przy jednym z zejść na plażę w Jelitkowie. Uchwyciły ją kamery miejskiego monitoringu. Potem ślad po niej się urywa.
Organy ścigania wciąż próbują natrafić na trop najbardziej poszukiwanego świadka, który jako ostatni widział Iwonę. To mężczyzna z ręcznikiem. Szedł za nastolatką do momentu aż weszła na rozległy teren Parku Reagana. Policja sporządziła jego rysopis - wiek ok. 35 lat, 190 cm wzrostu, wysportowana sylwetka.
W poszukiwania Iwony Wieczorek zaangażowany był prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski. W styczniu tego roku zakończył śledztwo i przekazał wszystkie zgromadzone materiały prokuratorom z Gdańska. Bez mocnych dowodów z przekonaniem stwierdził, że jeśli kiedykolwiek uda się odnaleźć dziewczynę to raczej martwą niż żywą.
Mama zagionionej - Iwona Kinda-Wieczorek cały czas jednak wierzy, że odnajdzie córkę. W "Dzienniku Bałtyckim" czytamy, że rok od zaginięcia przygotowano specjalne plakaty w kilku językach, które zawisną w Trójmieście i większych miastach Polski.
Na plakatach, oprócz zdjęć Iwony, umieszczone zostaną jej fotografie z ewentualnymi wersjami zmiany wyglądu, na przykład koloru włosów i uczesania.