Wtedy oszalała z bólu po utracie bliskich pani Mieczysława odzyskała sens życia i zaczęła gorączkowo poszukiwać Magdy (16 l.). Niestety szybko okazało się, że Madzia nigdy nie dotarla do szpitala, do którego miał ją zabrać jeden z policjantów.
Świadkowie katastrofy zaczęli opowiadać, że Madzia wróciła na miejsce tragedii i bohatersko rzuciła się w płomienie, by ratować mamę Beatę (35 l.), siostrzyczki: Mieczysławę (9 l.), Martynkę (15 l.) i braciszka Patryczka (6 l.). - Jeszcze inni mówili, że widzieli ją, jak szła w kierunku zalewu, albo że była na przystanku PKS - mówi roztrzęsiona pani Mieczysława, rozklejając plakaty ze zdjęciem ukochanej wnuczki. - Teraz mogę tylko modlić się, żeby Magda odnalazła się cała i zdrowa - szlocha babcia dziewczyny i błaga o pomoc w poszukiwaniu dziewczynki. - Dobrzy ludzie, błagam, pomóżcie mi ją odnaleźć! Ona jedyna mi została... - mówi błagalnym głosem kobieta.