To najtrudniejsze chwile w życiu państwa Katarzyny (45 l.) i Lucjana (50 l.). Ich córka Joanna 5 stycznia wyszła rano z domu do szkoły i dotychczas nie wróciła. Po kilku dniach bezowocnych poszukiwań rodzice zaczęli podejrzewać, że ich zaginiona dziewczynka nie żyje.
I wtedy stał się cud. Rodzina niespodziewanie odkryła jej ślad w Internecie! Dziewczyna za pomocą jednego z popularnych portali społecznościowych przekazała bliskim mrożącą krew w żyłach wiadomość.
- Asia skontaktowała się z krewnym, któremu zawsze ufała i miała z nim dobry kontakt. Napisała mu, że została porwana i wielokrotnie zgwałcona - opowiadają zaszokowani rodzice nastolatki.
Joasia opisała, jak w drodze do szkoły zatrzymał się przy niej czerwony samochód marki Audi. Kierowca wciągnął ją siłą do auta, wywiózł do lasu i brutalnie wykorzystał. Podała nawet część zapamiętanego przez siebie numeru rejestracyjnego: BIA i cyfra 7.
- Teraz jesteśmy pewni, że Asia żyje, ale nadal nie wiemy, gdzie się podziewa - tłumaczy ojciec Joanny, Lucjan.
- Odchodzimy od zmysłów - płacze matka 16-latki, Katarzyna. - Asia na pewno wstydzi się tego, co jej się stało i dlatego boi się wrócić do domu - wyjaśnia zrozpaczona kobieta i razem z rodzeństwem 16-latki apeluje: - Asiu! Wróć do nas! Razem pokonamy twój ból! - zapewnia kochająca matka.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi lokalna policja.
- Zgłoszenie rodziców 16-latki o jej zaginięciu przyjęliśmy 5 stycznia około godz. 20 i niemal natychmiast rozpoczęliśmy poszukiwania. Opublikowaliśmy portret, sprawdzamy wszelkie ślady i sygnały. Jednakże ze względu na dobro poszukiwań na tę chwilę nie mogę zdradzić więcej szczegółów dotyczących postępowania policji w tej sprawie - mówi st. asp. Alicja Buczkowska (40 l.) z policji w Wysokiem Mazowieckiem.
List Joasi do przyjaciela
"Stało się coś strasznego. Szłam do szkoły i podjechał taki czerwony samochód, chyba audi. Nigdy nie widziałam tego faceta. Wciągnął mnie do samochodu i wywiózł do lasu. Broniłam się, ale on mnie zgwałcił kilka razy. Rejestracja zaczynała się na BIA i była tam cyfra 7. Więcej nie pamiętam".