"Super Express": - Żona Lecha Wałęsy ponownie zwróciła uwagę mediów mocnymi wypowiedziami o swoim mężu. Jest pan psychologiem, ale był też wydawcą. Te wypowiedzi to świadoma gra promocyjna wokół książki? Zemsta po latach? Emancypacja po 43 latach związku?
Jacek Santorski: - Widzę w tym jeszcze inne zjawisko. Pewien brak świadomości konsekwencji udzielania się w mediach. Wypowiedź "A" w mediach staje się innym zjawiskiem, wypowiedzią "B". Zaczyna żyć własnym niekontrolowanym życiem. Niekiedy ktoś, kto widzi ten szum, przyjmuje to euforycznie. Niekiedy chce jednak to zjawisko "B" prostować, korygować. I wówczas staje się twórcą zjawiska "C", jeszcze bardziej tracąc kontrolę nad tym, kim jest i co o nim piszą.
- To przypadek Danuty Wałęsy?
- Dokładnie tak. Sam nauczyłem się, że ujawniając coś mediom, muszę się liczyć z tymi zjawiskami "B" czy "C". Innym wyjściem jest zachowywanie hermetyczności wokół części kawałków swojego życia i relacji. Pani prezydentowa jest niestety w tym kontekście podobnym przypadkiem jak rodzice Madzi - dziewczynki, która zginęła w Sosnowcu. Oni także dobrowolnie odsłonili część swojego życia mediom i stracili kontrolę nie tylko nad "B" i "C", ale też nad "J", "K" i tak dalej.
- Mocne porównanie.
- Podkreślam kontekst książki i mediów. Danuta Wałęsa miała pokusę, by coś dopowiedzieć, wyjaśnić. Teraz cokolwiek zrobi, to będzie źle. I dziś nie wiemy już, jak naprawdę wyglądało jej małżeństwo. Powstał mit, w którym tkanka subtelności związana z godnością, czułością i intymnością tego małżeństwa cierpi. Jak w tamtym przypadku. Daleko mi do popularności Lecha Wałęsy, ale ja i moja żona na pewno nie opisalibyśmy tak naszego życia. No, chyba że jak Steve Jobs bym umierał. Nie dziwię się, że Lech Wałęsa sygnalizował rozgoryczenie...
- Przyznał też, że miał okazję przeczytać książkę przed drukiem, ale nie znalazł czasu.
- Mogło być tak, że pani Danucie Wałęsie zabrakło świadomości, by przewidzieć, że w mediach te cytaty zaczną żyć swoim życiem. Taka biblijna przypowieść o człowieku, który rozpowszechnił informacje, które zmieniły się w fałszywe świadectwo. Chciał tę falę zatrzymać, odwrócić. I poszedł do mądrego człowieka z pytaniem, co robić. A ten rozdarł poduszkę, pierze uleciało i powiedział: zbieraj. W takiej sytuacji państwo Wałęsowie niczego już nie mogą zrobić.