"Super Express": - Dlaczego pan obraził Beatę Kempę, przyrównując jej awans na szefa świętokrzyskich struktur PiS do przysłania do was Koziołka Matołka czy Misia Colargola?
Jacek Włosowicz: - Moja wypowiedź dotyczyła decyzji komitetu politycznego PiS. Po prostu postawiłem pytanie, czy także w takiej nierealnej sytuacji mielibyśmy pogodzić się z jego decyzją. Nie wypowiadałem się nigdy krytycznie na temat pani poseł Beaty Kempy, którą znam i cenię. W latach 2005-2007 w czasie skróconej kadencji rządu PiS byłem senatorem i wielu parlamentarzystów zwracało się do nas o porady prawne, a my z kolei zwracaliśmy się do pani minister Kempy. Na te interwencje bardzo szybko i sprawnie odpowiadała. Nasze kontakty były bardzo dobre. Nigdy nie ośmieliłbym się porównać jej do Koziołka Matołka. Mam nadzieję, że zdrętwiałby mi język, jakbym miał kiedykolwiek prowadzić politykę, posługując się negatywnymi personalnymi zarzutami wobec kolegów i koleżanek. Uważam jednak, że jako członek partii mam prawo, a nieraz obowiązek wypowiadać się krytycznie na temat decyzji, które podejmujemy jako partia.
- Co się panu nie podoba w tej decyzji?
- Sposób potraktowania struktur świętokrzyskich oraz wyłonienia ich tymczasowego czy też stałego lidera. Bo choć jest on przewidziany w statusie partii, to mamy tutaj do czynienia z ekstraordynaryjną metodą powoływania go. Wybór powinien się odbyć na wiosennym zjeździe okręgowym. Tam byłby wyłoniony nowy szef albo zachowany dotychczasowy. Ale przez delegatów, a nie narzucony z centrali.
- W uzasadnieniu decyzji podano, że po śmierci Przemysława Gosiewskiego lokalni działacze nie radzili sobie z zarządzaniem strukturami w regionie.
- Struktury działały sprawnie. Osiągnęliśmy świetne wyniki. Mieścimy się w ścisłej czołówce na tle wszystkich struktur PiS w kraju, jeśli chodzi o liczbę członków. Od kwietnia do grudnia 2010 roku zanotowaliśmy wzrost członkostwa o ponad trzysta osób. W ostatnich wyborach samorządowych z listy PiS z naszego regionu startowało do samorządu 198 osób. Cztery lata temu 122 osoby. Patrząc wyłącznie na statystyki, w latach 2006-2010 popularność samego PiS nie wzrosła tak bardzo jak naszych struktur.
- Pani poseł Kempa jest politykiem ważnym i doświadczonym. Sama mówi, że pod jej rządami świętokrzyskie struktury PiS czeka wspaniała przyszłość. Może warto by poczekać trochę, żeby zweryfikować te obietnice, zamiast natychmiastowo i gwałtowanie reagować.
- Powtarzam, że nie mam wobec pani poseł żadnych zarzutów. Jeśli natomiast Komitet Polityczny uważa, że należy zdiagnozować, czy jest jakiś problem z przywództwem w województwie świętokrzyskim i chciałby na czas do wyborów oddelegować do nas jakiegoś znanego posła na to stanowisko, to najpierw powinien się zwrócić do prezesa zarządu okręgowego z prośbą o rozważenie takiej propozycji.
Przeczytaj też: Czytelnicy Super Expressu wybrali nazwy dla partii Kluzik-Rostkowskiej - GŁOSUJ!
- Ale wtedy kandydatura Beaty Kempy mogłaby zostać odrzucona.
- Reprezentujemy bardzo gościnną ziemię, ale chcielibyśmy też, by traktowano nas po partnersku. Na pewno byśmy poważnie rozważyli każdą osobę, która ma na koncie duże osiągnięcia i zdolności organizacyjne w budowaniu struktur. W kraju cywilizowanym taki styl załatwiania spraw nie powinien dziwić. Niestety, takiej próby komitet nie podjął. Dowiadywaliśmy się na bieżąco z mediów o jego decyzjach. Za naszymi plecami decydowano o sprawach, które nas bezpośrednio dotyczą. Czujemy się zmarginalizowani i potraktowani przedmiotowo.
- Rozumiem więc, że jeśli nie ma pan pretensji do pani poseł, zapewne ma je pan do prezesa partii?
- Jeśli koniecznie chce pan personifikować tę kwestię, to odpowiem, że tak. Decyzje komitetu politycznego są podpisywane przez pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
- Czy pójdzie pan w ślady swego kolegi z regionu senatora Grzegorza Banasia i odejdzie z PiS?
- W skrajnym przypadku odejdę. Przede wszystkim chciałbym usłyszeć stanowisko komitetu co do racjonalności podjęcia tej decyzji. Przecież nawet tak wysoki organ też może się czasem pomylić. Jeżeli tej refleksji nie będzie, moje dalsze trwanie w PiS nie ma uzasadnienia.
- I co wtedy? Zasili pan PJN?
- Tydzień temu jeszcze w ogóle o tym nie myślałem. Teraz takiego scenariusza nie odrzucam. Nadal chcę się zajmować polityką, a ta jest grą zespołową. Więc jeśli zostanę wypchnięty z PiS, to należałoby poszukać odpowiedniego środowiska.
Jacek Włosowicz
Europoseł PiS