Kilka dni po zaginięciu Woźniaka-Staraka do Krzysztofa Jackowskiego zadzwoniła kobieta związana z rodziną producenta i poprosiła o pomoc. Wkrótce potem do mieszkania jasnowidza przyjechał mężczyzna, który przywiózł osobiste rzeczy Piotra: dwie pary butów, bluzę, kilka zdjęć. Na wszystkich fotografiach był on ze swoją żoną, Agnieszką (41 l.). - Te rzeczy były nieprane - to ważne - tłumaczy Jackowski. - Wziąłem tę bluzę, powąchałem ją i powiedziałem od razu: "On ma niewładne ręce, on nie może się bronić...".
Krzysztof Jackowski twierdzi, że podczas swojej wizji poczuł duszę nieżyjącego producenta. - On był dobrym człowiekiem, mam wrażenie że miał w sobie taką łagodność, wrażliwość. Był inny niż ludzie, którzy go otaczali... - mówi.
Tych, którzy wątpią w to, czy wydarzenia tamtej nocy były nieszczęśliwym wypadkiem, uspokaja: - Tak, to był wypadek.
Wiele osób zastanawia się, ile trzeba zapłacić jasnowidzowi, żeby zajął się on taką sprawą. - Ja od lat mam jedną stawkę i w tym przypadku również była ona taka sama. To 200 złotych. Nie chciałbym za to brać więcej pieniędzy, bo za bardzo by mnie to stresowało, a stres mógłby źle wpłynąć na moją wizję, w jakiś sposób ją zaburzyć.