Obraz tragicznie zmarłego byłego wicepremiera, jaki się z niej wyłania, jest zupełnie inny od powszechnie znanego. Okazuje się, że Gosiewski był bardzo rodzinnym człowiekiem, miłośnikiem historii i wycieczek w mało znane zakątki kraju. Do tego wyrozumiałym dla współpracowników, dbającym o wygląd i walczącym z nadwagą! Książka ukaże się na początku kwietnia, oto jej fragmenty.
Przeczytaj koniecznie: Prezydent Bronisław Komorowski: 10 kwietnia zapraszamy na kolację! Beata Gosiewska: Nie usiądę z prezydentem przy jednym stole
Dbał o wygląd zewnętrzny
"Choć stawiał na rozum, starał się przywyknąć, że w odczuciu społecznym bardzo ważny jest u przedstawiciela wyborców także wygląd zewnętrzny. Odkąd uzyskał mandat poselski, starał się wyglądać po prostu nienagannie. Dbał o paznokcie i o rzednącą fryzurę, używał dobrej wody kolońskiej. Jeśli się rano, jeszcze przed wyjściem z mieszkania, czymś denerwował, to takimi przyziemnymi sprawami, jak zawieruszona spinka od mankietu czy nierówno zawiązany krawat. Za to w miejscach służ- bowych - mimo że pracował pod ciągłą presją - próbował nie okazywać irytacji. Tylko najbliżsi współpracownicy umieli rozpoznawać jego skrywaną złość. Potrząsał wówczas nogą lub odrywał różki papieru, które bezwiednie wkładał do ust i przeżuwał".
Modniś
"Krawatów miał ponad setkę, przy czym kilka trzymał w służbowej szafie, bo przejawiał wybitny talent do ich plamienia - a to kawą, a to wątróbką na cebulce, a to wiecznym piórem. Garnitury szył na miarę, choć nie zawsze go zadowalały."
Kawa dla żony
"Jeśli Przemko nocował w Warszawie, przynosił Beacie, która mogła pospać nieco dłużej, poranną kawę do łóżka. Ale stawiał ją na biurku, bo ich pokoik sypialny był tak wąski, że łóżko po rozłożeniu sięgało z jednej strony do regału z książkami, a z drugiej prawie do biurka".
Patrz też: Kołaki Kościelne: Izba pamięci Przemysława Gosiewskiego otwarta - ZDJĘCIA!
Ciągle przybierał na wadze
"Miał niewiele ruchu, dlatego wciąż powoli, lecz stale przybierał na wadze. W roku 2007, gdy został wicepremierem, rzekomo postanowił się odchudzić i zatrudnił nawet specjalną dietetyczkę, żeby pilnowała kaloryczności potraw. Dietetyczka pracowała od godziny 9, sumiennie przygotowując rozmaite sałatki, pestki, owoce itp., ale po 17 szła do domu. Wówczas Przemko, który miał świadomość, że on nie wyjdzie z Urzędu Rady Ministrów przed godz. 23, składał u rządowego kelnera - poprzez sekretarkę - zamówienie na podwójną porcję flaków i pierogi albo golonkę z chrupkim pieczywem".