Wstrząśnięty jest brat zmarłego prezydenta, były premier i szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński (61 l.). - Kiedy wracaliśmy samolotem do Polski w sobotnią noc, powiedział, że to koniec jego życia... - mówi Adam Bielan (36 l.), rzecznik PiS i najbliższy współpracownik braci Kaczyńskich.
Poniedziałek. Godz. 10.20. Z warszawskiego domu na Żoliborzu wychodzi prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ze spuszczoną głową i smutkiem w oczach wsiada do samochodu i odjeżdża w kierunku wojskowego szpitala przy ul. Szaserów. Odwiedzi matkę sam. Jego brat, tragicznie zmarły prezydent Polski, już nigdy nie pojawi się przy szpitalnym łóżku...
Przeczytaj koniecznie: Mama Jadwiga Kaczyńska jest dla braci Kaczyńskich wszystkim
- Nie wiem, co teraz będzie. Przecież prezydent odwiedzał w szpitalu swoją chorą matkę Jadwigę codziennie. Wymieniali się, czuwając przy jej łożku. Mama prezydenta pytała Jarosława, czy Leszek wrócił już z Katynia. Ktoś będzie musiał panie Jadwidze powiedzieć prawdę. Zapewne Jarosław będzie musiał to zrobić... - mówił wczoraj drżącym głosem Adam Bielan.
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, w szpitalu wojskowym, gdzie leży Jadwiga Kaczyńska, lekarze opiekujący się matką zmarłego prezydenta mają zakaz informowania o tragicznych wydarzeniach z soboty. Również Jarosław Kaczyński nie chce w najbliższych dniach przekazywać swojej mamie dramatycznych informacji.
- Był bardzo mocno związany ze swoim bratem. ( ...) Jak wracaliśmy do Polski w sobotnią noc, to pierwsza myśl była taka, że musimy wracać do Polski, do mamy. Bo przecież tu też rozgrywa się tragedia. W szpitalu w Warszawie. Mama jest ciężko chora, jeszcze nie wie o śmierci prezydenta - dodaje Bielan.
Były premier o tragicznej śmierci brata dowiedział się bezpośrednio od ministra spraw zagranicznych Radka Sikorskiego (47 l.). - Reakcja prezesa PiS była bardzo spokojna, ale jednocześnie czuło się emocje po drugiej stronie. Musiałem mu zakomunikować coś, co było straszną wiadomością dla mnie. Tym bardziej dla niego - mówił wczoraj szef MSZ w Radiu Tok FM.
Najtragiczniejszy moment nadszedł później. - W samolocie w podróży do Smoleńska prezes PiS Jarosław Kaczyński miał chwilę dla siebie. Nie absorbowaliśmy go rozmową. Trudniejsza była droga powrotna. Jak zobaczył prezydenta, to odwrócił się do nas i powiedział, że to jest Leszek. W samolocie powiedział, że to dla niego koniec życia - opowiadał wczoraj w TVN Bielan.
Po powrocie ze Smoleńska w niedzielę prezes pojechał do chorej matki. Po południu uczestniczył w powitaniu trumny z ciałem prezydenta Polski na warszawskim Okęciu. To on najbardziej z całej rodziny wspierał córkę prezydenta Martę Kaczyńską-Dubieniecką (30 l.). Po uroczystościach wraz z najbliższą rodziną modlił się w prezydenckiej kaplicy. Potem wrócił do szpitala. - Był do godz. 22 przy łóżku mamy, aż zasnęła - informuje Bielan.
Wczoraj również dzielił czas między chorą matkę a prezydencką kaplicę, w której modlił się przy trumnie prezydenta Polski. W Pałacu została również córka prezydenta, Marta. Kiedy w sobotni wieczór pojawiła się pod sopockim domem, w którym mieszkała przez lata ze swoimi rodzicami, nie mogła powstrzymać łez. Podobnie na lotnisku, kiedy podczas niedzielnej uroczystości rodzina, najbliżsi i polskie władze witały ciało tragicznie zmarłego prezydenta. - To dla niej straszne wydarzenie. Nagle zginął jej ojciec i mama. Trudno wyobrazić sobie rozmiar tego dramatu rodzinnego... - mówi Bielan.
Złóż kondolencje: