Zbrodnie "Szatana z Piotrkowa" zszokowały Polskę w 1988 roku. 26-letni wówczas Trynkiewicz, były nauczyciel wychowania fizycznego, w lipcu wykorzystał seksualnie i z zimną krwią wymordował czterech chłopców: Wojtka Pryczka (13 l.), Artura Kawczyńskiego (12 l.), Tomka Łojka (11 l.) i Krzysia Kaczmarka (12 l.).
Do pierwszego zabójstwa - Wojtka - doszło 4 lipca, trzej pozostali chłopcy zginęli jednego dnia - 29 lipca. Zwyrodnialec zarżnął ich nożem, zapakował zwłoki w pościel, pod osłoną nocy wywiózł je do lasu, oblał benzyną i podpalił. Dziś w tym miejscu stoi pomnik, który zbudowali rodzice zabitych dzieci...
Trynkiewicz wpadł w ręce policji po kilku tygodniach od ostatniej zbrodni. Szybko zasiadł na ławie oskarżonych. Pytany w trakcie procesu przez sędziego, czy po wyjściu na wolność mordowałby chłopców, bez namysłu odpowiedział: - Tak! Na pewno tak!
Zobacz też: Mariusz Trynkiewicz. Poznaj krwawą historię potwora z Piotrkowa i jego ofiar
Sąd skazał go na karę śmierci, ale z powodu wprowadzonej w 1989 roku amnestii ten wyrok zamieniono na 25 lat więzienia. Ówczesny Kodeks karny nie przewidywał kary dożywocia.
O tym, jaki to potwór, najlepiej świadczą słowa jego matki, pani Urszuli. - Nie chcę go znać - mówi kobieta, której też zrujnował życie. - Do mnie do mieszkania go na pewno nie wpuszczę. Już mu to zresztą oznajmiłam. Niech się nawet do mnie nie zbliża. A co będzie, jak go zabiją? Pochowam go i ten koszmar się skończy.
Tymczasem jego śmierci chce coraz więcej osób. Na Facebooku powstał nawet specjalny profil "Śmierć Mariuszowi Trynkiewiczowi", który ma już ponad trzy tysiące fanów.
Przerażeni wizją opuszczenia przez niego więziennych murów są rodzice zamordowanych dzieci.
- Gdybyśmy żyli nie w Polsce, a w normalnym kraju, to on do końca swoich dni gniłby w kryminale - mówi Stanisław Kaczmarek, ojciec zamordowanego Krzysia.
Jeszcze dalej w swoich ostrych osądach idzie mama zgładzonego przez Trynkiewicza Tomka. - Gdyby taka tragedia dotknęła rodzinę prezydenta i premiera, to może by się wszyscy w końcu opamiętali - mówi pani Maria. - Przecież on wyjdzie na wolność i będzie robił to samo!