- Brawo, brawo! Jaki on wspaniały!!! - krzyczał mój szwagier, a ja nie miałem sumienia mu przypominać, że jeszcze kilka tygodni temu suchej nitki na zawodniku z Wisły nie zostawiał. Nie chciałem radosnego święta psuć, bo to i Małysz wczoraj zaszalał, i Justyna Kowalczyk pobiła rywali.
Ale czekam teraz z niepokojem, kiedy to mój szwagier i Justynkę od latających myszy zacznie wyzywać, kiedy się jej narta powinie. Bo to takie szwagrowskie myślenie - psioczyć, jak wszyscy psioczą i chwalić, gdy zewsząd pochwały płyną.