Łyżwiński założył biuro poselskie w Piotrkowie Trybunalskim. Istniało ono jedynie na papierze, pod adresem prywatnej osoby, która nie miała o tym pojęcia. Prawdziwe było natomiast konto biura, na które poseł mógł przelewać znaczne kwoty i swobodnie nimi dysponować.
"Dziennik" wyjaśnia, że komornik może zająć prywatne konto posła, na które przelewane są diety poselskie, ale już nie konta biura, bo na nie trafiają pieniądze Kancelarii Sejmu.
Gazeta ustaliła, w jaki sposób Stanisław Łyżwiński korzystał z konta w fikcyjnym biurze. Na przykład po wyborach w październiku 2005 roku Kancelaria Sejmu zasiliła pieniędzmi jego legalne konto, czyli biura w Tomaszowie. Stamtąd poseł przelewał gotówkę dalej. Z konta w fikcyjnym biurze przekazał 100 tysięcy złotych synowi, który za te pieniądze kupił ziemię i leśniczówkę pod Grójcem. Sprawa przypadkiem wyszła na jaw rok temu.
Kancelaria Sejmu zażądała od Łyżwińskiego zwrotu ponad 270 tysięcy złotych i złożyła przeciwko niemu cywilny pozew. Jednak - jak pisze "Dziennik" - szanse na odzyskanie pieniędzy są niewielkie, bo wszystkie inne długi byłego posła wynoszą prawie 6 milionów złotych.
Czy Łyżwiński prał pieniądze?
2009-01-17
17:00
Oficjalnie Stanisław Łyżwiński jest bankrutem i ma 6 milionów złotych długu. Okazuje się jednak, że były poseł Samoobrony pieniądze ma, bo ukrywał je przed Urzędem Skarbowym i komornikami na koncie fikcyjnego biura poselskiego.