Jak widać, ministrowie nie są w stanie żyć bez swoich limuzyn, a kilkusetmetrowy spacer to dla nich nierealna misja. Szefowie resortów, które niemal sąsiadują z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, na posiedzenie rządu... przyjeżdżają samochodami.
Radosław Sikorski (49 l.) mógłby przejść na drugą stronę ulicy i jest w siedzibie Tuska. Ale jego limuzyna jeździ naokoło, pokonując kilka razy dłuższy dystans.
Kilkaset metrów do KPRM mają także minister sprawiedliwości Jarosław Gowin (51 l.) i szef MON Tomasz Siemoniak (45 l.). Lecz jak widać na zdjęciach, oni także jeżdżą samochodami.
Tymczasem auto, pokonując tak krótki dystans, pali zdecydowanie więcej benzyny. - Najlepiej jest eksploatować samochód na długich trasach. Wtedy jest to najmniej szkodliwe dla silnika. Na trasach kilkusetmetrowych auto więcej pali.
Silnik nie jest rozgrzany i konsumuje większe ilości benzyny - tłumaczy nam Tomasz Kuchar (36 l.), kierowca rajdowy. Ministrowie nie muszą się jednak tym przejmować. Za zakup benzyny do ich limuzyn czy naprawy tych samochodów płacą zwykli podatnicy.
Nic więc dziwnego, że rząd nic nie robi w sprawie rekordowo wysokich cen benzyny. Ministrowie nie interweniują u szefa rządu, by na przykład choć czasowo obniżyć VAT na paliwa. A wtedy wszyscy jeździliby taniej...