"Super Express": - W niedzielę na lubelskiej starówce poseł Janusz Palikot w dość spektakularnym stylu formułował oskarżenia i żądania względem prezydenta. Czemu to miało służyć?
Wojciech Cwalina: - Śledząc wypowiedzi posła Palikota w kwestiach alkoholowych, można je traktować jako element przygotowań do kampanii negatywnej - rzuca tematy, które w domyśle lub wprost wymierzone są w głównego konkurenta politycznego PO. Brat prezydenta jest przecież szefem PiS.
- Chciałbym zadać panu pytanie z kategorii: ile cukru jest w cukrze...
- Czyli ile w tych działaniach jest Palikota, a ile PO?
- No właśnie...
- Platforma odcina się od jego coraz bardziej kontrowersyjnych działań. Ale jakby na to nie patrzeć, poseł Janusz Palikot jest prominentnym członkiem PO i jej liderem na Lubelszczyźnie. Budowanie wizerunku ugrupowań politycznych odbywa się również poprzez działania ich poszczególnych polityków. Percepcja Platformy, siłą rzeczy, musi być i jest przez wielu oceniana przez pryzmat Palikota.
- A może to reakcja na ostry spot PiS?
- Po części na pewno. Platforma musi jakoś zareagować, bo brak reakcji wypadłby na niekorzyść tego ugrupowania. PiS rzuca ciężkie oskarżenia.
- Przyjmijmy, że to, co zrobił Palikot, jest odbiciem piłeczki...
- Żeby kontrdziałanie miało porównywalny efekt, musi być równie powszechnie dostępne dla publiczności, czyli dla społeczeństwa. Spot jest emitowany kilka razy dziennie, happening jest zaś zjawiskiem efemerycznym.
- A może wspomniany happening to przykrywka dla spraw związanych z nepotyzmem senatora Misiaka, wicepremiera Pawlaka, a teraz przewodniczącego Chlebowskiego oraz niejasnościami wokół kampanii samego Palikota?
- Rzeczywiście, wyszła z tego przykrywka. Spójrzmy, media mają nowy temat, podchwyciły go - ale czy celowo? Tego nie wiemy. Mechanizm jest prosty: co jest świeższe, to jest ciekawsze. Zobaczymy, jak zareagują konkurenci PO - czy potraktują to wydarzenie jako rzecz poważną i będą się nad tym rozwodzić.
- Dzięki swoim działaniom poseł Palikot zdobył duży rozgłos. Czy ugra tym punkty poparcia dla siebie i dla partii?
- Jest reprezentantem Lubelszczyzny, nie głosują na niego Polacy w innych częściach kraju. To postać kontrowersyjna - części wyborców podobają się jego działania, inni tego nie akceptują. Bez wątpienia nie jest tak, że sama rozpoznawalność bezapelacyjnie pomaga wygrywać.
- Zostawmy posła Palikota i wróćmy do spotu PiS. Jak on działa pod względem wizerunkowym?
- Badania marketingowe nad polityką pokazują, że spoty działają tylko wtedy, jeżeli media je podchwycą i komentują.
- Ten komentują. Czy może on zaszkodzić Platformie?
- Jeżeli inne ugrupowania to podchwycą, to w niektórych segmentach może szkodzić wizerunkowi Platformy jako partii wolnej od układów, partii kompetentnej.
- Forma tego spotu jest napastliwa. Jak to się ma do modnego ostatnio słowa w szeregach PiS: pokój?
- Zmiany wizerunku nie da się dokonać z dnia na dzień. Jeżeli ma być skuteczna, wymaga czasu. Widocznie władze PiS uznały, że próby zmiany wizerunku nie przynoszą szybkich efektów, więc wróciły do tego, w czym czują się bezpiecznie. Nie jest to spektakularny powrót, lecz kontynuacja tego, co w pewnym momencie zostało tylko przeniesione na drugi plan, ale przecież cały czas istniało w tej partii. Istniało, gdyż jest zgodne z jej naturą.
- Dramat w Kamieniu Pomorskim stał się kolejnym etapem walki między prezydentem i premierem. Jaki ma to wpływ na ich wizerunek?
- U większości Polaków wzbudziło to co najmniej niesmak. Obaj główni aktorzy naszej polityki ocierają się o groteskę. Są postrzegani jako ludzie, którzy zajmują się walką o dziwne rzeczy - o pierwszeństwo w sprawach, w których nie o pierwszeństwo chodzi, lecz o skuteczność. Prowadzą działania bez namysłu, na zasadzie inercji. Jest to przenoszenie polityki z poziomu międzyurzędowego na poziom personalny. Te spory uderzają w obydwu polityków.
- Patrząc na sondaże, bardziej w prezydenta...
- Owe sondaże pokazują, że Platformie można więcej wybaczyć, gdyż wciąż jest partią popieraną przez większość społeczeństwa.
- W wyborach do Parlamentu Europejskiego PO, w przeciwieństwie np. do PiS, wystawiła kandydatów z bardzo różnych środowisk.
- Mam wrażenie graniczące z pewnością, że polskich wyborców w ogóle nie interesuje, jak te partie będą działać w Parlamencie Europejskim. To są rzeczy magiczne, znajdujące się bardzo daleko. Mało kto potrafi je powiązać z tym, co się dzieje w Polsce.
Wojciech Cwalina
Specjalista od marketingu politycznego, adiunkt w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie