Jak zabić ludzi

2008-01-10 20:26

Diabeł siedzi w głowie tego dziecka! Dotarliśmy do rysunków nastolatka potwora, który doprowadził do zderzenia dwóch tramwajów na łódzkim skrzyżowaniu. Okazuje się, że Adam F. (14 l.) swój morderczy pomysł precyzyjnie wprowadził w życie.

Najpierw zrobił szkic katastrofy tramwajowej, a potem skonstruował aparat do przestawiania zwrotnic tramwajowych. Dopiero wtedy młody terrorysta stanął na skrzyżowaniu i czekał na zderzenie wagonów. Chciał widzieć, jak giną ludzie!

Tramwaje stały się jego obsesją. 14-letni Adam F. z Łodzi najpierw podróżował nimi całymi dniami, a potem doprowadzał do ich wykolejania. Potrzebował więcej mocnych wrażeń...

Adam - niezbyt wysoki, małomówny nastolatek. Mieszka w starej kamienicy w centrum Łodzi z matką Anną, starszą siostrą i młodszym bratem. Ojca nie ma. Odszedł od nich niedawno. Chłopak zamiast nauki, wolał godzinami jeździć tramwajami po całym mieście. Te pojazdy stały się całym jego życiem. Bywał w zajezdniach tramwajowych. Z niektórymi pracownikami Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi nawet się zaprzyjaźnił. Gdy poznał już wszystkie tajniki zawodu tramwajarza, w jego głowie zrodził się mroczny plan...

Adam podpatrzył u kolejarzy aparat na fale podczerwieni, które przestawiały zwrotnice na głównych skrzyżowaniach w Łodzi. Znał też na pamięć przebieg tras tramwajów. Więcej nie potrzebował do stworzenia makabrycznego planu.

Plan śmierci na szkolnym zeszycie

W domowym zaciszu sam skonstruował aparat działający na takich samych zasadach jak ten, którego używają tramwajarze. Wystarczył stary pilot do telewizora i kilka elektronicznych drobiazgów. W wakacje przeprowadził pierwszy test. Wykoleił pierwszy tramwaj. Potem przyszła pora na kolejne. W sumie doprowadził do 8 wykolejeń tramwajów. Nad ostatnim, wtorkowym, pracował dłużej. Miało być spektakularne. Chciał zderzyć dwa tramwaje. Swój plan uwiecznił na kartkach szkolnego zeszytu. Widać w nim, jak drobiazgowo podszedł do sprawy. Gdy wszystko było już gotowe, ruszył do dzieła.

Krzyki rannych, płacz dzieci

Młody terrorysta stanął na skrzyżowaniu Żeromskiego i Kopernika. Czekał, aż nadjadą dwie "jedenastki". Doskonale wiedział, że będą się tu mijać. Nacisnął przycisk... Zwrotnica się przestawiła. Oba tramwaje z ogromną siłą zderzyły się ze sobą. Ze zdruzgotanych wagonów zaczęli uciekać ludzie. Krzyk, panika, mnóstwo rannych... 12 osób trafiło do szpitala. On na to patrzył. Chwilę potem uciekł. Dlaczego to zrobił? Ci, którzy znają Adama, mówią, że tramwaje zastępowały mu rodzinę. Nikt się nim nie interesował.

- Ile ja mam przez niego kłopotów! Zaraz muszę biec na policję. I po co mi to? On jest nieobliczalny. Niedawno, jak się zdenerwował, rzucił w mojego młodszego synka jakimś transformatorem - tłumaczy matka młodocianego terrorysty.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają