4-letni jamnik Pimuś był akurat na spacerze ze swoim panem. Biegał poszczekując wesoło i nawet nie zauważył głębokiej na dwa metry dziury w ziemi. Kilka dni wcześniej ktoś skradł ciężką, żeliwną pokrywę i odsłonił kanał. A piesek, piszcząc ze strachu, runął właśnie prosto w śmierdzącą jamę.
Na szczęście jego pan szybko dodzwonił się do strażaków. - Po kilku minutach akcji, za pomocą pętli wykonanej z linki ratowniczej, udało nam się wydostać psa ze śmiertelnej pułapki. Gdyby pomoc przyszła później, pies mógłby się utopić - opowiada asp. sztab. Andrzej Łaciński ze straży pożarnej w Nowym Tomyślu.