Jan Gosiewski: Nie mogli znaleźć naszego Przemka

2010-04-17 2:00

Jan Gosiewski, tata Przemysława Gosiewskiego (†46 l.), tuli w dłoniach zdjęcie syna. Płacze. Jadwiga Gosiewska (74 l.), mama byłego wicepremiera, całuje jego podobiznę i osuwa się zdruzgotana na kanapę. Dla rodziców polityka PiS wraz z odejściem syna zawalił się cały świat. Ciało polityka zostało zidentyfikowane dopiero po badaniach DNA.

Rodzina do późnej nocy w piątek czekała na przylot trumny do Polski. – Udało się nam znaleźć i wskazać znaki szczególne syna: przecięcie na nosie i grawerowaną obrączkę. Tylko tyle... Wysłaliśmy próbki DNA, żeby Go rozpoznano. Nie chcieliśmy, by tak jak w przypadku Krzysztofa Olewnika (†27 l.), były wątpliwości, czy to na pewno nasz syn jest w trumnie... – mówi ze łzami w oczach Jan Gosiewski.

Patrz też: Było go już słychać , gdy wychodził z windy - współpracownicy wspominają Przemysława Gosiewskiego

- Ostatni raz słyszałem głos syna w piątek, na dzień przed tragedią w Smoleńsku. Odwoził dzieci do szkoły i zadzwonił do mnie z samochodu. Powiedział mi, że córka Kinga miała gorączkę, ale już się czuje dobrze. Na koniec pochwalił mi się: "A wiesz, tato, że lecę z Panem Prezydentem do Katynia?". W Jego głosie wyczułem dumę oraz radość. W sobotę włączyłem telewizję. Jak mi się pochwalił, że będzie na uroczystościach, to chciałem Go zobaczyć na żywo. Ale jak już włączyłem, zobaczyłem, że jest źle. Powiadomiłem żonę, przerwała dyżur lekarski i przyjechała do domu.


Wtedy rozpoczął się nasz dramat. To nasz jedyny syn. Życie przestało dla nas cokolwiek znaczyć. W Moskwie był brat żony razem z żoną Przemka, Beatą. Wrócili zdruzgotani... Brat żony wskazał syna po znakach szczególnych: po przecięciu na nosie i grawerowanej obrączce. Ale pewności, że to On, nie ma nadal. Niestety... Wysłaliśmy DNA, żeby Go rozpoznano. I czekamy. Nie chcemy, by tak jak w przypadku Krzysztofa Olewnika, były wątpliwości, czy to na pewno nasz syn jest w trumnie...

On swoje życie zawdzięczał Bogu, jak się urodził ważył 1900 gramów. I leżał w inkubatorze sześć tygodni. Wtedy Bóg Go ocalił, teraz nam go zabrał... 13 kwietnia miał mieć imieniny, 12 maja skończyłby 46 lat. Nigdy nie przywiązywał wagi do rzeczy materialnych. Kiedy kupiliśmy mieszkanie w stolicy i przepisaliśmy je Przemkowi, kupiliśmy mu też meble. On do tego nie miał głowy. Interesowała Go jedynie gorąca woda w mieszkaniu i książki. Kupiliśmy mu setki książek, On sam kupił ich tysiące. Miał mało czasu dla nas, dla żony i dzieci. Praca była u Niego na pierwszym miejscu. Zawsze mówił: potem, potem, potem. Jak czytał, rozkładał trzy książki naraz. Pytałem Go: "Po co, Przemuś?". "Tato, szkoda czasu na jedną" - odpowiadał. Uwielbiał podróżować. Chwalił się, że zrobił 600 tys. kilometrów, czyli 15 razy okrążył Ziemię.

Patrz też: Przemysław Gosiewski nie żyje - zginął w katastrofie samolotu prezydenckiego Tu-154M

Przemek zginął na pokładzie razem z Prezydentem Polski. Losy mojego syna i Lecha Kaczyńskiego zostały połączone już wcześniej, pod koniec lat 80. na Uniwersytecie Gdańskim. Pan Kaczyński był wtedy profesorem i wykładowcą prawa pracy, a mój syn studentem. Kiedy trafił do Warszawy, zakładał razem z braćmi Kaczyńskimi Porozumienie Centrum. Na Jego ślubie cywilnym w Gdańsku był Lech Kaczyński z żoną. Kiedyś, jak był wicepremierem, mówię do Niego: "Słuchaj, masz tam tych kierowców, a ja się tak męczę z walizką - przysłałbyś mi kogoś do pomocy". "Tata, nie gniewaj się, ja takie rzeczy zwalczam" - mówił. Nienawidził korupcji.

Żona, którą bardzo kochał, pochodzi z województwa świętokrzyskiego. On sobie ukochał tamte ziemie, mieszkańców, historię tamtego miejsca. Kiedy byłem w Kielcach, w Jego wynajmowanym mieszkaniu zabrać pamiątki, Jego współpracowniczka opowiadała, jakim był tytanem pracy. Była godzina dwunasta w nocy, a Przemek postanowił jechać do innego miasta. Kiedy Mu zasugerowała, żeby jechać następnego dnia i położyć się spać, odpowiedział: "Wyśpisz się po śmierci". Teraz On śpi....

Złóż kondolencje:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają