Przyszły papież urodził się 18 maja 1920 r. w Wadowicach. Był drugim synem Karola seniora i Emilii z Kaczorowskich. Miał zaledwie 9 lat, kiedy zmarła jego ukochana matka. Trzy lata później spotkała go druga rodzinna tragedia - w wieku 26 lat umarł jedyny brat Edmund. Dwunastoletni Lolek, bo tak rodzice zdrabniali jego imię, został sam z ojcem. Karol senior czuwał nad religijnym i intelektualnym rozwojem syna.
Lolek świetnie się uczył, pomagał kolegom, ale też płatał figle, np. oblał wodą nauczyciela od greki. Po szkole wiosną i latem grał w piłkę nożną (najchętniej stał na bramce), zimą w hokeja. Szkolne znajomości przetrwały lata, bo kiedy ktoś stawał się przyjacielem Lolka, był nim całe życie. Koledzy ze szkoły odwiedzali go w Watykanie, spotykali się np. w rocznicę matury. Jak ważna była przyjaźń dla naszego papieża, świadczy fakt, że nazajutrz po konklawe odwiedził w szpitalu swojego przyjaciela kard. Andrzeja Deskura. Rzecz niespotykana w dziejach papiestwa.
Zobacz: Gdy Jan Paweł II umierał jego twarz promieniała
Karol Wojtyła w szkole
W czasie szkoły w Wadowicach Karol zainteresował się literaturą, występował też w kółku teatralnym. Jednocześnie był ministrantem.
Po maturze ojciec i syn przenieśli się do Krakowa. 18-letni Karol rozpoczął studia polonistyczne. Rok później wybuchła II wojna światowa. W czasie okupacji Lolek ciężko pracował jako robotnik w zakładach chemicznych. Gdy miał 21 lat, zmarł jego ukochany ojciec. Wtedy w Wojtyle zaczęła dojrzewać myśl, by zostać księdzem. Choć ciągnęło go do aktorstwa, w 1942 r. wstąpił do tajnego seminarium. - Z relacji świadków życia młodego Karola Wojtyły wynika, że był normalnym młodym, inteligentnym człowiekiem, obdarzonym wieloma talentami, uprawiał sport, interesował się literaturą, teatrem, pisał wiersze i sztuki sceniczne - mówi ksiądz Tomasz Lubaś SSP, dyrektor generalny Edycji Świętego Pawła.
Zobacz też: Jan Paweł II z konkubiną na zdjęciu. Szokująca akcja fundacji z Lublina
Jan Paweł II potrafił rozmawiać z każdym
Jan Paweł II był też wspaniałym rozmówcą. Potrafił porozumieć się zarówno z prostymi ludźmi, jak i światowymi przywódcami. Miał poczucie humoru, często żartował sam z siebie. Nie przywiązywał wagi do dóbr materialnych. Całe życie dużo się modlił, pościł i umartwiał. Jego pasją były wyprawy w góry, wycieczki rowerowe, jazda na nartach, spływy kajakowe, zwłaszcza w towarzystwie młodzieży. Młodzi ludzie go uwielbiali, był przez nich nazywany "Wujkiem". Gdy w czasie spływu na Mazurach w 1958 r. dostał telegram o nominacji na biskupa, studenci na ramionach zanieśli go do autobusu odjeżdżającego do Warszawy. - Karol Wojtyła zawsze pozostał człowiekiem. Jego bliscy znajomi mówią, że jedną z jego największych zalet w tym względzie było to, że nie "zbiskupiał", ale pozostał taki, jaki był przed święceniami biskupimi. Swoją "normalnością" chciał jakby powiedzieć nam wszystkim, że najpierw trzeba być człowiekiem, a dopiero potem chrześcijaninem, biskupem, papieżem - dodaje ksiądz Tomasz Lubaś.