"Super Express": - Jan Rokita, będąc nadal członkiem Platformy Obywatelskiej, jest publicystą i ekspertem "Dziennika". Nie widzi pan w tym sprzeczności?
Robert Krasowski: - A jak było z Adamem Michnikiem? Przecież w czasie, kiedy był redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej", należał jednocześnie do Klubu Parlamentarnego Unii Demokratycznej. Czy jakakolwiek redakcja obligatoryjnie sprawdza, czy ktoś jest posłem jakiejś partii?
- Czyli nie ma problemu?
- Moim zdaniem nie ma.
- Może nie powinniśmy tego traktować w kategoriach problemu, ale etyki i podejścia do zawodu dziennikarza?
- Gdyby istniał taki dziennikarski kanon, poprosiłbym Rokitę o oddanie legitymacji partyjnej. Ale ponieważ w tej chwili takiego kanonu nie ma, więc takiej prośby nie sformułowałem.
- A mimo braku kanonu, nie powinien pan tego wyjaśnić choćby dlatego, żeby czytelnik wiedział, że czyta teksty nie tylko publicysty, ale także polityka?
- W latach 90. polskie media były totalnie upolitycznione. I to był problem. Dziennikarze służyli konkretnym partiom politycznym. Wtedy nikt tego problemu jakoś nie pokazywał. W tej dekadzie media uspokoiły się politycznie. Ale ma pan rację, że dla klarowności, czystości reguł trzeba by zmienić zapisy prawa prasowego.
- To jeszcze spytam o zarobki dziennikarskie Jana Rokity...
- Tego nie zdradzę...
Robert Krasowski - Redaktor naczelny "Dziennika". Ma 42 lata