Skąd u senatora PO taki sentyment do ogrodów działkowych? Okazuje się, że przed laty Rulewski sam był działkowcem i doskonale wie, ile wysiłku trzeba było włożyć, aby dawne nieużytki zamienić w atrakcyjne tereny, na które łakomym okiem łypią teraz gminy i deweloperzy.
- Działkowcem zostałem w 1971 roku. Na terenie mojego ogrodu znajdowało się wysypisko śmieci, a obok składowisko kwasu siarkowego. Nikt nam nie pomagał i tylko pracą własnych rąk zamieniliśmy je w zieloną fabrykę tlenu - opowiada Rulewski.
Dlatego obecnie, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że posłowie i senatorowie mają 18 miesięcy na poprawę zapisów ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych, zapowiada, że będzie walczyć o prawa działkowców. Jeśli bowiem politycy nie przygotują nowego prawa w tym terminie, działkowcy mogą zostać wyrzuceni z ogrodów lub zmuszeni do odprowadzania ogromnych opłat.
- Publiczne i prywatne podmioty ostrzą zęby na te treny. Ja uważam jednak, że ze względu na ilość potu i nakładów poniesionych na te pastylki naturalnego zdrowia, działkowcy nie powinni płacić podatków ani opłat za dzierżawę. A za to, że nie pozwolili ulec degradacji terenom, na których obecnie są ogrody, należy im się prawo wieczystego użytkowania tej ziemi. Będę o to walczyć - obiecuje Rulewski w rozmowie z "Super Expressem".