- Na miejscu pani prezydent byłbym poważnie zaniepokojony - uważa śródmiejski radny, który w ubiegłym roku złożył zawiadomienie w sprawie możliwej korupcji. Skąd się wziął zarzut? - Z bloga - wyjaśnia Jan Śpiewak. - Nie wiem, czy ktoś, kto to pisał, jest wiarygodny, ale jako radny miałem obowiązek zareagować.
Zareagowała też prokuratura i rozpoczęła śledztwo. Osobą, która na blogu napisała o łapówce dla zarządu miasta, jest Robert P., podający się za byłego pracownika firmy, która chciała odzyskać działki przy ul. Waszyngtona. Był w przeszłości karany za zniesławienie i znieważenie Michała Sołowowa, właściciela Echo Investment. Teraz jest poszukiwany. Łapówka miała mieć związek z kontrowersyjnym zwrotem wartego co najmniej 142 mln zł terenu ogródków działkowych na Pradze-Południe. Nastąpił on w 2003 roku. Kiedy dowiedział się o nim ówczesny prezydent Lech Kaczyński, zwolnił szefa biura nieruchomości Marka Kolarskiego, przyjął dymisję wiceprezydent Doroty Safjan i rozpoczął proces unieważnienia tej reprywatyzacji. W grudniu 2016 roku działki wróciły do miasta, a sąd okręgowy orzekł, że zwrot był niezasadny.
Łapówka natomiast miałaby być wręczona prezydent albo wiceprezydentowi w 2008 roku za "zaniechanie realizacji czynności służbowej", czyli celowe nieuchwalanie planu zagospodarowania przestrzennego rejonu ul. Waszyngtona. Były wiceprezydent Jacek Wojciechowicz odpowiada krótko: - Bzdura! Wierutne kłamstwo! Nasuwa się pytanie, kto był tak dobry i szczodry, że chciał wręczyć gigantyczną "łapówkę" w zamian za brak zabudowy tego terenu. Zapewne emeryci działkowicze, bo to oni jedynie korzystali na status quo. - stwierdza wiceprezydent. Śpiewakowi radzi, by zmienił "pediatrę na psychiatrę". O absurdzie mówi też Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Nie przyjęłam korzyści majątkowej. Fakty przeczą logice przyjętej przez pana Śpiewaka, a jego twierdzenia noszą cechy zniesławienia - uważa prezydent stolicy.