Nie ma dnia, aby do domu pani Jasi nie przyszedł lub nie zadzwonił ktoś z rodziny. Miała czworo dzieci, doczekała się 17 wnuków, 34 prawnuków i czworo praprawnuków. - To jest mój największy skarb - mówi z przejęciem.
W jej życiu częściej od róż były ciernie. Pani Janina przyszła na świat pod koniec czerwca 1904 roku w Czerkasach pod Łaszczowem. Doskonale pamięta okropieństwa obu wojen i tułaczkę, gdy jako nastolatka razem z rodziną dostała się w głąb Rosji. - Pasałam krowy hen, aż pod Uralem - opowiada.
Przeczytaj koniecznie: Lech Wałęsa W SZPITALU z wysoką gorączką
Więcej
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/lech-walesa-w-szpitalu-z-wysoka-goraczka-aa-GSB5-Ygow-tDGt.html
Już w niepodległej Polsce wyszła za mąż za Stanisława, nie dane jej było jednak cieszyć się mężem. Zmarł wcześnie. - Nie poddałam się i miałam potem wiele szczęścia w życiu - opowiada, mimo że doskonale zna smak zupy z pokrzyw i zimowe noce bez dachu nad głową.
Jeszcze niedawno pracowała w ogródku, ale zdrowie coraz bardziej jej dokucza. Traci słuch i gorzej widzi. Ciężko jej chodzić. Nie potrafi się do tego przyzwyczaić. Coraz częściej myśli o śmierci.
- Chciałabym, żeby Pan Jezus wezwał mnie już do siebie - kończy cicho.