Pan Tadeusz urodził się w Warszawie, ale większość swojego życia spędził w Australii. Tam zdobył tytuł magistra farmacji i pracował w aptece, gdzie bardzo często spotykał ciężko chore osoby.
Wiedział, że jest obdarzony nadprzyrodzoną mocą. Energią, która przepływa między jego rękoma. - Kilkanaście lat temu jedna z moich sąsiadek, która chorowała na raka, poprosiła mnie, bym pomógł jej tą energią - mówi. - Spróbowaliśmy. Po jakimś czasie obserwacja odczynników nowotworowych wykazała u niej znaczną poprawę.
Wieść o energetycznej mocy pana Tadeusza szybko rozchodziła się pocztą pantoflową. A on sam miał coraz więcej pacjentów.
Zobacz też: Floribeth Mora Diaz, kobieta uzdrowiona przez Jana Pawła II przyjedzie do Polski!
Kilka lat temu przyjechał do Łodzi, skąd pochodzi jego żona. Stąd kieruje swoimi australijskimi interesami. Tu dzieli się swoją mocą z potrzebującymi.
- Nie da się wszystkich uzdrowić - zastrzega jednak. - Zdarzały mi się przypadki osób, którym nie jestem w stanie pomóc.
Więcej jest jednak tych, którzy dzięki energii mężczyzny odzyskali zdrowie.
Urszula Jakubowska (79 l.) z Łodzi od wielu lat chorowała na jaskrę. Szybko traciła wzrok. Wtedy trafiła na sesje do Januchty. Po nich okazało się, że choroba się zatrzymała.
- Moją pomoc dla innych traktuję jako formę pracy naukowej - mówi. - Staram się wyjaśnić, jakie w organizmie człowieka zachodzą procesy podczas przekazywania energii, dlatego udział w moich sesjach jest bezpłatny.
"Super Express" przestrzega, by korzystając z usług uzdrowicieli, nie rezygnować jednak z leczenia.
Polub se.pl na Facebooku