Teraz on sam przyznaje się do nieco ponad 50 milionów! Gdzie wyparowała reszta pieniędzy? - pyta Nowińska.
- Mniejsza wycena mojego majątku to skutek jego podziału z byłą żoną oraz wyprzedaż - tłumaczy nam Palikot. - Do tego wycena jest dziś znacznie niższa - dodaje poseł PO. I przekonuje, że "Wprost" źle oszacował wielkość jego majątku.
Nowińska nie daje jednak wiary w słowa byłego męża. - Januszek poukrywał większość pieniędzy, żeby się ze mną nimi nie dzielić po rozwodzie. Nawet swoje posiadłości ma pod szyldem różnych spółek - opowiada nam. I strzela do byłego męża z armaty: - Przestań kłamać i używać do swojej obrony kampanii wyborczej i PO. Możesz się oczyścić i zacząć dorabiać się z nową rodziną. Teść na pewno też kupi ci mercedesa i nowy garnitur. Doskonale wiem, gdzie są zdeponowane pieniądze. Znam numer konta i dokładną kwotę. Czekam na działania prokuratury - ostrzega.
Palikot sugeruje, że ataki jego byłej żony wynikają z tego, że jest pod wpływem PiS. - Mam krytyczną ocenę PiS i nie zamierzam startować z ich listy - odpiera zarzuty Nowińska.
Palikot zapowiedział, że od "Dziennika", który zarzucił mu, że z anonimowych spółek w rajach podatkowych płyną do niego milionowe pożyczki, będzie się domagał 10 mln zł odszkodowania. Jego zdaniem tyle jest wart jego wizerunek i tyle dostałby np. od Coca-Coli, gdyby zaczął reklamować jej napoje. Poseł poprosił też urząd skarbowy o skontrolowanie swojego oświadczenia majątkowego.