Zdaniem lidera Ruchu Palikota, "Platforma w następnych wyborach będzie miała dużo mniej niż 30 proc., w granicach dwudziestu kilku". - Tusk zdaje się coraz lepiej to rozumieć, bo bardzo mocno podkręca spiralę emocji - zaznacza Palikot.
Na potwierdzenie swojej tezy dokonuje analizy zachowania partii Donalda Tuska w ostatnich tygodniach. Podkreśla znaczenie takich wydarzeń jak m.in. o prowokacja "Rzeczpospolitej" dotyczącą trotylu. Wówczas przez pół dnia nie reagowały na nią ani prokuratura, ani rząd. Zdaniem Palikota, takie działanie miało na celu "rozkręcenie emocji Kaczyńskiego".
- Później mamy Brunona K. i planowanie tak zwanego zamachu. To jest takie rozhuśtanie emocji na maksymalnej nucie, z cynicznym założeniem, że ze strony kogoś dojdzie do realnego zamachu czy próby zamachu - twierdzi lider RP.
W opinii Palikota, w tej atmosferze absolutnej zawziętości uda się zachować poziom podziału strachu przed PiS i trzymania się Platformy. Lider Ruchu uważa to za sweg rodzaju cynizm, gdzie wkalkulowane jest nawet to, że dojdzie do zamachu i ktoś realnie straci życie.
- Mimo że atmosfera sięga prawie morderstwa politycznego, to i tak przeprowadzenie takiego scenariusza się nie uda. Część radykałów, która mówi o rytualnym morderstwie, przejdzie na stronę neofaszystów, Młodzieży Wszechpolskiej. Nastąpi dekoncentracja wokół Kaczyńskiego, co nie spodoba się ani jemu, ani Tuskowi - przewiduje Palikot.
- Część ludzi zaś, która ma już tego wszystkiego serdecznie dosyć, nie patrząc na Platformę, zagłosuje na Ruch Palikota - uważa polityk.
Czytaj więcej: Donald Tusk o problemach szpitali: To NORMALNE pod koniec roku