- W ostatni piątek naszą uwagę zwrócił kabel, który szedł z biura Ruchu Palikota do głównej skrzynki na korytarzu. Skojarzenie było jedno. Ekipa robotników podczepiła się do głównego gniazda prądu, za który solidarnie płacą wszyscy najemcy. Rozumiem, że tak w praktyce ma wyglądać deregulacja państwa według Ruchu Palikota - żali się Pitera "Gazecie Wyborczej".
Problem zaczął się, kiedy RP na swoją główną siedzibę wybrał tę samą kamienicę, w której biuro poselskie ma Pitera. Gdy przed wprowadzeniem postanowiono wyremontować lokal, okazało się, że za niezapłacone rachunki opiewające na ok 500 zł odcięto im zasilanie. Wtedy właśnie robotnicy podczepili się do wspólnej skrzynki.
Palikotowcy niewiele jednak robią sobie z oburzenia posłanki znanej z prześwietlania wydatków innych polityków. - Według stawek godzina pracy wiertarki kosztuje 27 gr, a przecież nie chodziła cały czas, więc bez przesady. Tego prądu wyjdzie pewnie za 5 zł. Rozumiem, że pani poseł, znana ze ścigania 5 zł rachunku za dorsza, będzie teraz ścigać Ruch Palikota o kilka groszy za prąd - mówi radny RP Jerzy Budzyn i zapowiada uregulowanie wszystkich opłat.