Wicepremier stara się przypodobać. Opowiada anegdotki z dzieciństwa, m.in. o tym, jak to mały Januszek, z "odstającymi uszami", przyszedł do szkoły w Nowej Iwicznej i tak się jakoś złożyło, że wybrano go na przewodniczącego klasy. Ten obrazek jak z nowelki Marii Konopnickiej nie każdego chwycił za serce. Przeciwnie. Nowy wicepremier zbiera nieprzychylne mu komentarze. - Tusk wystawił Piechocińskiego - powiedział Tadeusz Cymański (57 l.) z Solidarnej Polski. - Jest to pociągany za sznurek żołnierz Tuska - powiedział Janusz Palikot (48 l.). Padło też określenie "przystawka wigilijna" i inne. Za co te złośliwości? - Wbrew temu, co mówił, pokazał, że będzie partnerem bardzo spolegliwym, nie będzie stawiać warunków - rozszyfrował Piechocińskiego politolog prof. Rafał Chwedoruk.
No cóż, jest w tym sporo prawdy. Janusz Piechociński nie jest prezesem PSL jeszcze pełny miesiąc, a już zdołał złamać najważniejsze obietnice, którym zawdzięcza przejęcie przywództwa. Deklarował je publicznie, m.in. w trakcie mowy przedwyborczej. Zarzekał się więc, że nie wejdzie do rządu. Ale wszedł. Odgrażał się, że zmieni umowę koalicyjną, bo jest twardym negocjatorem. Ale nie zmienił. Przyjął za to wszystkie warunki premiera Donalda Tuska (55 l.). Mówił też, że objedzie wszystkie powiaty. - Chcę was lepiej poznać Ludowcy. Chcę być i będę dostępnym prezesem PSL - tak mówił. Ale po tym, jak został ministrem gospodarki i wicepremierem, wątpliwe jest, by na to znalazł czas.