Mieszkanie zaczęły szturmować muchy
Mężczyzna okrył więc zwłoki brata kołdrą i udawał, że ten śpi. Początkowo było to łatwe, ale już na drugi dzień ciało Marka T. zaczęło wydawać nieprzyjemny zapach. Mieszkanie zaczęły szturmować muchy...
- Trudno było wytrzymać, ale strach był silniejszy - opowiada roztrzęsiony pan Janusz. Ostatecznie mężczyzna został - tak jak się obawiał - zatrzymany przez policję i przesłuchany. Po dwóch dniach jednak go wypuszczono.
- Prokuratura zdecydowała, że do czasu wyniku sekcji za wcześnie jest, aby postawić mu jakiekolwiek zarzuty, więc został zwolniony - twierdzi podinspektor Olejniczak.
Pan Janusz wrócił do mieszkania. Będzie musiał jednak je opuścić. Spółdzielnia mieszkaniowa zapowiedziała odkażanie lokalu. Mężczyzna czeka też na wynik sekcji. - Brata w życiu bym nie skrzywdził - powtarza
Makabrę przerwali dopiero policjanci, zaalarmowani przez sąsiadów, którym przeszkadzał straszliwy smród. Funkcjonariusze, którzy weszli do mieszkania braci, na chwilę się wycofali. Fetor omal nie zwalił ich z nóg.
- Ciało Marka T. było w znacznym rozkładzie - mówi podinsp. Grzegorz Olejniczak (40 l.) z będzińskiej policji. Praktycznie nie można było rozpoznać, co stało się z tym człowiekiem. Przyczynę zgonu poznamy dopiero po sekcji - dodaje.
Także dla pana Janusza śmierć brata jest zagadką. - On po prostu nagle zasłabł i przestał oddychać - opowiada. - Wpadłem w panikę, przestraszyłem się, że uznają mnie winnym...