Januszku, dla nas jesteś święty

2008-01-01 19:18

Mieszkańcy Białego Dunajca wciąż nie mogą otrząsnąć się po tej tragedii. Skąd mogli wiedzieć, że przez 15 lat wśród nich mieszkał prawdziwy anioł. Zrozumieli to dopiero, gdy go zabrakło! Na imię miał Januszek (15 l.). Chłopiec zginął w płomieniach, ratując własną siostrę.

To był najsmutniejszy Nowy Rok w Białym Dunajcu (Małopolskie). W niedzielę na cmentarzu całe miasteczko żegnało swojego bohatera. Januszek (15 l.) mógł mieć przed sobą całe życie, ale wybrał straszną śmierć. Kto jest w stanie ponieść taką ofiarę? Tylko święty! Mieszkańcy Białego Dunajca nie mają wątpliwości, że chłopiec jest już w niebie.

Bóg zabrał nam anioła

Śmierć nadeszła nagle. Oplotła palącymi płomieniami dom, w którym mieszkał Januszek z rodziną. Był wczesny ranek 27 grudnia, gdy ze snu zerwał wszystkich duszący dym. Januszek wybiegł, lecz po chwili zrozumiał swój błąd. Zobaczył, że wśród uratowanych nie ma najmłodszej siostry, 6-letniej Paulinki. Chłopiec, rzucił się w płomienie. Ostatkiem sił doczołgał się do leżącej nieruchomo pod oknem Paulinki. Zabrakło mu sił na ostatni rozpaczliwy ruch w kierunku okna. Przytulił ostatni raz Paulinkę. Objął ją ramionami i czekał na ostatni cios od śmierci. Tak znaleźli ich strażacy. Dzieci leżały razem. Wyglądały jakby spały, objęte w rozpaczliwym braterskim uścisku.

- Jak on ją kochał. Nosił na rękach, bawił się z nią. To była jego ukochana siostra. Nie mógł jej zostawić w tym piekle. Po nią poleciał. Umarł z nią i razem poszli do nieba - rozpacza Zofia Glaser (64 l.), ciocia Januszka.

To był czyn godny świętego

Januszek był jedynym chłopakiem z sześciorga dzieci Małgorzaty B. Gdy przed sześcioma laty umarł mu ojciec, nagle został jedynym mężczyzną w rodzinie. Robił wszystko, by opiekować się najbliższymi. Starał się jak mógł. - Rąbał drewno, dbał o dom i siostrę - pani Zofia z trudem przełyka łzy. - Gdy byłam po operacji, wyrywał mi torby z ręki, krzycząc: "Ciociu, tobie nie wolno dźwigać". To był anioł, nie człowiek. Dlatego wolał zginąć, niż zostawić siostrę w tym piekle. Moje biedactwa - rozpacza pani Zofia.

Wujek Januszka, Stanisław Urbaś (34 l.), jest pewien, że chłopak postąpił tak, bo był pobożny i miał we krwi pomoc bliźniemu, a co dopiero swojej najmłodszej ukochanej siostrzyczce. - On nie chodził, ale biegał do kościoła na roraty - wspomina załamany. - Boże, jaki to był chłopak. Nigdy się z tym nie pogodzę, że go nam zabrałeś - rozpacza.

To heroiczne zachowanie

O. Fidelis Maciołek (42 l.) z zakonu bernardynów:

- Januszek ruszył z pomocą, pokazując, co naprawdę oznacza miłość do bliźniego. Zrobił tak, jak to uczynił św. Szymon z Lipnicy, który podczas zarazy w Krakowie w XV wieku niósł pomoc chorym, co sam przypłacił śmiercią.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki