Janusz T. z Łodzi: Udusiłem dzieci, bo żona chciała odejść

2011-12-08 3:00

Najpierw udusił 4-letnią córeczkę, potem 7-letniego synka. Chciał też popełnić samobójstwo, ale - jak stwierdził - zabrakło mu na to odwagi. Janusz T. (43 l.) z Łodzi zamordował dzieci, bo żona chciała go zostawić i wyjechać za granicę. Wczoraj zbrodniarz stanął przed sądem.

Nikt nie spodziewał się, że Janusz T. emerytowany policjant, może być zdolny do takiej zbrodni. Jeszcze będąc na służbie uratował przecież dwójkę dzieci z pożaru. Dostał nawet za to medal... Tymczasem mężczyzna własnymi rękami uśmiercił swojego Wiktorka (†7 l.) i Dagmarkę (†4 l.) i spokojnie czekał przy ich zwłokach... Zanim zaczął mordować dzieci, wysłał do znajomych SMS-a. "Rozwodzę się. Zabiję moje dzieci" - napisał.

Do tragedii doszło w grudniu ubiegłego roku, w mieszkaniu państwa T., na jednym z łódzkich blokowisk. Pierwszą uśmiercił córkę, chwilę później udusił bawiącego się w innym pokoju jej braciszka. Ich ciała położył obok siebie na podłodze.

- Janusz T. udusił Wiktora i Dagmarę, zasłaniając im ręką usta i nos - odczytywał akt oskarżenia prokurator. Mężczyzna został zatrzymany na miejscu zbrodni. Gdy jego żona Magdalena T. (40 l.) wróciła z pracy, przeżyła szok. Musiała trafić do szpitala. Wczoraj pojawiła się na sali rozpraw ubrana w czarny, żałobny strój. Zobaczyła swojego męża po raz pierwszy od tragicznych wydarzeń. Poruszała się z trudem, momentami słaniając się na nogach. Żeby nie zemdlała, na sali rozpraw przytrzymywana była przez postawnego mężczyznę.

Na wniosek kobiety po odczytaniu aktu oskarżenia sąd utajnił proces. - Przemawia za tym ważny prywatny interes poszkodowanej - uzasadniał sędzia Jarosław Papis. Wiadomo jednak, że w czasie śledztwa Janusz T. przyznał się do winy. Opowiedział też dokładnie, jak mordował dzieci i dlaczego to zrobił. Stwierdził, że żona chciała się z nim rozwieść i wyjechać z dziećmi za granicę... Dzieciobójcy grozi dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki