Marcin P. zaraz po przewiezieniu do aresztu w rozmowie z wychowawcą stwierdził, że czuje się zagrożony. To dlatego siedzi w pojedynczej celi, a każdy jego ruch przez całą dobę rejestrują kamery. Nie ma żadnego kontaktu z innymi osadzonymi - sam korzysta z łaźni, sam też chodzi na codzienne spacery. Czyżby ktoś czyhał na jego życie? To możliwe, bo jedna z hipotez śledztwa zakłada, że w całej aferze P. mógł być tylko osobą podstawioną, tzw. słupem, a jego prawdziwi mocodawcy mogą obawiać się, że wyda ich w śledztwie.
Jednak minister sprawiedliwości Jarosław Gowin twierdzi, że oszustowi w więzieniu nic nie grozi. - Gdyby były takie plany, to jesteśmy solidnie przygotowani na to, żeby temu przeciwdziałać - mówił w radiu Gowin.
Ale zraz dodał, że nie może zagwarantować pełnego bezpieczeństwa twórcy Amber Gold. - Wiemy, że więzienia nigdy na świecie nie są w 100 procentach bezpieczne, natomiast mogę powiedzieć, że polska służba więzienna zrobiła wszystko, żeby Marcinowi P. nic w więzieniu nie zagrażało. Wszystko co możliwe, ale to oczywiście nie jest 100-procentowa gwarancja - stwierdził Gowin.