Jarosław Gowin: No właśnie! Zajmijmy się poważnymi sprawami

2013-03-25 3:00

Na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej Donald Tusk ogłosił, że ponownie będzie się ubiegać o przewodzenie partii i zaapelował o ideologiczne umiarkowanie. Jak na to reagują poszczególne frakcje w partii - konserwatyści i "schetynowcy"?

"Super Express": - Donald Tusk wyraźnie chce przycisnąć partyjne skrzydła do tułowia. Zapowiadając, że będzie się starać o ponowny wybór na przewodniczącego, zaapelował do sumień członków, aby Platforma pozostała partią umiarkowania i zdrowego rozsądku. Jak pan się czuje jako reprezentant nieumiarkowania i niezdrowego rozsądku?

Jarosław Gowin: - Nie odbieram słów pana premiera jako adresowanych do mnie. Wręcz przeciwnie, przecież ja od wielu miesięcy powtarzam, że wchodzenie w takie tematy jak paramałżeństwa homoseksualne to przerzucanie sił, myśli, czasu z kwestii pilnych na mniej istotne - w pewnym sensie rezerwowe, zastępcze. Tymczasem powinniśmy skoncentrować się na gospodarce - a jeszcze precyzyjniej, na tworzeniu nowych miejsc pracy - i na rodzinie, ponieważ kryzys demograficzny w Polsce osiągnął gigantyczną skalę. Tu koło się zamyka: kryzys demograficzny może się skończyć fatalnymi skutkami gospodarczymi.

- A ponieważ to Platforma rządzi, nad realizacją tych pierwszoplanowych zadań będzie czuwać jej nowy-stary szef...

- Jego decyzja, aby kandydować, jest zupełnie naturalna. To jest bezapelacyjnie polityk numer jeden w Platformie i jest powszechne oczekiwanie - również moje - że wystartuje. To świetnie, że już to zapowiedział.

- Platforma bez Donalda Tuska u steru to jak Kazachstan bez Nursułtana Nazarbajewa - ani rusz...

- Sugeruje pan ryzyko dyktatury w partii?

- Nie w sensie formalnym, ale emocjonalnym - że Platforma równa się Tusk.

- Ci politycy w Europie, którzy wywarli głęboki wpływ na los swoich krajów, jak np. Margaret Thatcher, byli partyjnymi liderami przez wiele kadencji. Skoro Donald Tusk poprowadził nas do sześciu z rzędu zwycięstw wyborczych, to znaczy, że ma bardzo silny mandat do tego, żeby nadal być liderem Platformy. Co oczywiście nie oznacza, że nie ma mieć kontrkandydatów. Kultura demokratyczna w Platformie jest tak silna, że tacy kontrkandydaci powinni się znaleźć.

- Ale przecież chodzi nie o znalezienie efemerycznych kontrkandydatów, ale o pluralizm wewnątrz partii - o szukanie emanacji jej ideałów nie w jednym człowieku tak czy inaczej ulokowanym historycznie i towarzysko, ale o szeroką platformę jej obywatelskości...

- Musimy zacząć od tego, że Donald Tusk jest najwybitniejszym polskim politykiem po 1989 r. A to jest po prostu kapitał. Nie tylko jego, ale też nasz - i partii, i kraju. Ale to nie znaczy, że jest nieomylny i to nie znaczy, że w Platformie nie ma innych polityków o potencjale przywódczym.

- Jest większym politykiem od Mazowieckiego, Wałęsy, Kwaśniewskiego?

- Owszem, większym.

- Co jest probierzem?

- Realne osiągnięcia.

- Czy ktoś do niego dobija?

- Tylko dwóch polityków. Leszek Balcerowicz, który zbudował w Polsce kapitalizm, i Jerzy Buzek, który przeprowadził kilka głębokich, niezbędnych reform, dając jednocześnie świadectwo, że w polityce liczy się wierność poglądom niezależnie od politycznych i osobistych skutków odważnych decyzji.

- Ale gdyby nie był pan ministrem - o czym mówił pan między innymi na łamach "Super Expressu" - to zmierzyłby się pan z tym gigantem w boju o fotel szefa partii... Nie żałuje pan, że bycie ministrem "przydarzyło się" panu właśnie teraz?

- Do polityki wszedłem w 2005 r. - nieporównanie później niż Tusk, Kaczyński, Piechociński, już nie mówiąc o Millerze czy Kwaśniewskim - a zawodowym politykiem zostałem dopiero, obejmując urząd ministra. To wówczas poświęciłem się polityce w stu procentach. I nie było jeszcze ani jednego dnia, żebym żałował, że zostałem ministrem. To jest fantastyczne - mam szansę zrobić dużo dobrego dla milionów Polaków.

- Czyli wniosek jest taki, że na razie wystarczy panu to, co pan ma - posada ministra i nieformalne przywództwo nad skrzydłem w partii (nawet jeżeli jest mocniej przyciśnięte do tułowia) - a na zostanie liderem całej formacji ma pan jeszcze czas?

- Odrzucam ambicje osobiste. Liczy się wierność programowi. Głoszę postulat powrotu Platformy do korzeni: nakierowania na gospodarkę, wspieranie małych i średnich przedsiębiorstw - bo to one wytwarzają większość PKB, to one płacą podatki w Polsce - oraz obronę takich wartości, jak rodzina, naród, religia. Wolny rynek plus tradycyjne wartości.

- Skoro trzeba wrócić, to znaczy, że na jakimś etapie doszło do sprzeniewierzenia się? Tusk się sprzeniewierzył?

- Nie można tak tego nazwać. W toku rządzenia każdy lider nadaje ogólnemu programowi swoje indywidualne piętno. Chciałbym, żebyśmy się więcej zajęli gospodarką, a mniej wojenkami światopoglądowymi. Taki powrót do korzeni mam na myśli.

Jarosław Gowin

Minister sprawiedliwości

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki