Afera wybuchła po opublikowaniu wywiadu z Gowinem w "Rzeczpospolitej". Były minister sprawiedliwości znowu nie zostawił suchej nitki na rządzie. Nazywając m.in. dokonania wicepremiera i ministra finansów Jacka Rostowskiego (62 l.) "katastrofalnymi". Najwięcej kontrowersji wywołały jednak jego słowa dotyczące wyborów na fotel szefa Platformy. - W wielu regionach nie udało się - mimo wielkich wysiłków biura krajowego - zapobiec sztucznemu "pompowaniu" kół. Znowu są "noce cudów". W Małopolsce w przeddzień zamknięcia list uprawniających do udziału w głosowaniu wpisano do Platformy kilkaset osób. Czy ci ludzie utożsamiają się z partią? Obawiam się, że duża część z nich to typowe "martwe dusze", potrzebne baronom partyjnym w rozprawie konkurentami - powiedział Gowin. Kilka godzin później w TVN24 tłumaczył się, że nie sugerował wyborczych fałszerstw. - Wynik wyborów w PO uważam za w pełni wiarygodny - bronił się polityk.
>>> Stefan Niesiołowski znów ostro: Gowin niszczy Platformę
To już drugi raz w ostatnim czasie, kiedy Gowin najpierw coś powie, a później się z tego wycofuje. W kwietniu br. w TVN24 powiedział najpierw, że na polskich zarodkach niemieccy naukowcy dokonują eksperymentów. Potem kazał mediom tę informację prostować. Jak widać, były minister sprawiedliwości nadal ma słabość do wywoływania medialnej burzy i mówienia chwilę później: co złego, to nie ja...