Wystarczy spojrzeć na nasze zdjęcia, żeby stwierdzić, że Jarosław Kalinowski to prawdziwy chłop. I nie ucieka od obowiązków. Zamiast jechać na urlop, pracuje w pocie czoła. W jego rodzinnej miejscowości na Mazowszu trwają bowiem żniwa.
I kiedy największy żar leje się z nieba, Kalinowski wsiada na kombajn i rusza w pole. Skosił już spore pole owsa!
- Tutaj jest około trzech hektarów owsa. Łącznie mamy 50 hektarów. Już dwa tygodnie żniwuję, praktycznie odkąd tylko przyjechałem z Brukseli - przyznaje polityk w rozmowie z "Super Expressem". I dodaje, że kombajn, na którym kosi, pomimo sędziwego wieku działa całkiem nieźle. - Jeżdżę starym kombajnem bizonem. Ma już 28 lat. Na szczęście rzadko się psuje. Teraz to i tak jest łatwiej, bo żniwa wykonuje się za pomocą maszyn rolniczych, czyli kombajnów i ciągników. Pamiętam czasy, jak się kosiło zwykłą kosą. Na szczęście w rolnictwie dokonała się prawdziwa rewolucja - zachwala polityk PSL. I przyznaje, że czas na odpoczynek będzie dopiero po żniwach.